Do Philadelphii, Celtics pojechali bez Sullingera, Humphriesa i Baylessa, a mimo to mało brakło by wygrali ze skandalicznie słabymi 76ers. Kolejny bardzo dobry mecz Olynyka i ocierający się o triple-double generał Rondo wiedzieli kiedy spuścić z tonu i w kosmicznie dziwnej końcówce, której nikt nie chciał wygrać to jednak Celtowie byli “górą”. Ostateczna porażka 113-108 to przegrana numer 56 w tym sezonie, do końca którego pozostał tylko jeden, raczej przegrany, mecz z Washington Wizards z Marcinem Gortatem w składzie. Na wyróżnienie zasłużył również, tym razem skuteczny, Jeff Green. 27 punktów przy niezłej skuteczności 10/16 jest ok!
Zieloni zaczęli mecz z wysokiego C. Bardzo aktywny w ataku od samego początku był Jeff Green i tym sposobem to Celtowie objęli prowadzenie 16-7. Wtedy miała miejsce bardzo nieprzyjemna sytuacja, którą widzimy na obrazku poniżej. Rondo, zdzielony łokciem przez Thadeusa Younga, padł na ziemię. Na szczęście nic poważnego się nie stało i mógł wrócić do meczu. Na jakości nie ucierpiała również skuteczność Celtów, którzy po 6 minutach prowadzili 21-11 Jednak wtedy gra lekko się posypała, a do głosu doszli miejscowi. Prowadzeni przez swoją wielką nadzieję MCW, wyrównali stan do 27-27, a nawet objęli prowadzenie 33-29. Jednak ostatnie słowo należało do kapitana Rajona Rondo, zdobywając 6 punktów z rzędu utrzymał do końca kwarty wynik remisowy po 33.
Po wyrównanej pierwszej kwarcie przyszły 2 minuty równej gry w drugiej, a później BOOM. Run 10-0 gospodarzy i bezradność Celtics. Solidna gra Tony’ego Wrotena oraz kilku kompletnie anonimowych zawodników wyciągniętych prosto z D-League zaowocowała wynikiem kwarty 34-17 dla Philly, a co za tym idzie siedemnasto punktowym prowadzeniem w całym meczu 67-50. Szczerze mówiąc ciężko się to oglądało i tak jak przysnęli nasi zawodnicy na boisku tak pewnie kilku kibiców, którzy zdecydowali się oglądać to spotkanie też mogło przysnąć w tym momencie.
o niemrawej drugiej kwarcie przyszedł czas na zwrot i akcji i comeback w kwarcie numer 3. Celtics, prowadzeni przez Bradleya i Olynyka którzy do tej pory po cichu uzbierali po 10 punktów, a w samej trzeciej kwarcie prawie podwoili tą zdobycz, zdołali wrócić do gry. Zniknął co prawda gdzieś Green, ale jego koledzy obsługiwani asystami Rondo (14 w całym meczu) trafiali na całkiem niezłej skuteczności i ostatecznie, po zamykających kwartę dwóch trójkach Johnsona, doprowadzili do stanu 86-84. Powrót z -17 do -2 robi wrażenie, nawet w meczu z Sixers. Wynik był otwarty, co na pewno martwiło zwolenników tankowania.
Gdy w czwartej kwarcie miejscowi znów uciekli nam na 9 punktów można było pomyśleć, że nic się tu nie zdarzy. Nic bardziej mylnego, wtedy znikąd wyskoczył Jeff Green rzucając 11 punktów, po chwili włączył się Olynyk (career-high 28 punktów) i byliśmy świadkami bardzo dziwnej końcówki. Tony Wroten, przy sześcio punktowym prowadzeniu swojej drużyny sfaulował Greena rzucającego za 3. Ten nie pomylił się z linii i na 15 sekund do końca przegrywaliśmy tylko 3 punktami. Żeby tego było mało, znów ten sam Wroten, zamiast odesłać mecz na linie rzutów wolnych, wprowadzając piłkę z autu podał ją… na linie autową co było jego 7 stratą w całym spotkaniu. Ostatnie słowo należało więc do Celtów. Piłka w rękach Rajona, Jeff Green jest mocno odcinany i nie może się uwolnić, kilka kozłów, Rondo ucieka do rogu i gdy wydaje się że sytuacja jest beznadziejna pojawia się Chris Johnson. Podanie, rzut za 3… swishh, dogrywka! Ale nie… Chris nadepnął na linię autową co skrupulatnie wypatrzyli sędziowie i jest po meczu. Sixers wygrywają, ale nie wyglądają na zadowolonych.
HOT OR NOT
HOT:
Ciężko napisać coś dobrego o tak dziwnym meczu, ale niech będzie:
- Solidny Rondo, taki prawdziwy stary Rondo.
- Skuteczny Jeff Green-czekamy na regularność w przyszłym sezonie.
- Cieszy postawa Olynyka. Od kilku meczy dostaje więcej minut i w końcu widać dlaczego mówiono o nim jako o jednym z największych steali w poprzednim drafcie. Czekamy na więcej w przyszłym sezonie.
- Porażka z drużyną z dna tabeli po 3 mało potrzebnych zwycięstwach z rzędu jednak troszkę cieszy w sezonie takim jak ten.
NOT:
- Ultrasłaba druga kwarta. Naprawdę nie przystoi przegrywać w taki sposób z graczami pokroju tych z 76ers, można to było zrobić delikatniej.
- Końcówka. Dziwna.
- Philadelphia 76ers. To jest skandal w jaki sposób przytankowali. Brandon Davies? Casper Ware? Czekamy na Czarka Trybańskiego.