Nie tylko przyszłość Avery’ego Bradleya w barwach Celtics jest niepewna. O wiele więcej niepewności co do tej przyszłości dotyczy pozyskanego w trakcie sezonu Jerryda Baylessa, który po zakończeniu trwającego sezonu stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem. Od czasu styczniowego transferu zdążył on rozegrać dla Celtics ogólną liczbę 32 spotkań, w których pokazał się dokładnie z takiej strony, jakiej się spodziewaliśmy. Mówił też, że on sam bardzo chętnie pozostałby w Bostonie na dłużej i zapuścił w końcu korzenie na nieco dłuższy czas (Boston jest jego piątym przystankiem w szóstym sezonie gry w NBA). Pytanie tylko, czy również i Celtics mają w planach dłuższy mariaż z Baylessem.
Od momentu transferu, w ramach którego 28-letni Courtney Lee przeniósł się do Memphis, a w Bostonie wylądował właśnie Bayless minęły już prawie trzy miesiące. Chyba obie strony wyszły na tym całkiem przyzwoicie, bo grający naprawdę dobry sezon Lee gra jeszcze lepiej w barwach Grizzlies, gdzie stał się bardzo ważną częścią rotacji. Bayless z kolei spisuje się całkiem solidnie, zapewniając dobre wsparcie z ławki i o wiele lepiej pasując do systemu niż prawdopodobnie bardziej od niego utalentowany Lee – potrafi bowiem o wiele lepiej kozłować, a na dodatek może grać na obu pozycjach obwodowych, czego nie można powiedzieć o Lee.
Tak czy siak, wymiana ta miała przecież zupełnie inny wymiar, bo raczej czysto finansowy i taki też był jej cel. Generalny menedżer Celtics – Danny Ainge – wysłał do Memphis długoterminową umowę Lee w zamian za spadający po tym sezonie kontrakt Baylessa. 25-latek za obecny sezon zarobi ponad $3 miliony dolarów, podczas gdy Lee ma jeszcze trzy lata umowy (łącznie z kończącym się już sezonem), dzięki którym zarobi ponad $15 milionów dolarów. Głównie dlatego raczej nikt nie wiązał przyszłości z Baylessem, który w momencie transferu może i traktowany był jako dość solidny zawodnik (który w szczególności dobrze grał przeciwko C’s), ale o wiele większą zaletą był jego kończący się kontrakt.
Okazuje się jednak, że Bayless znalazł sobie niszę w bostońskiej drużynie i całkiem nieźle się tutaj odnajduje. Przez te kilkadziesiąt spotkań wielokrotnie widzieliśmy, że gdy wejdzie on w swój rytm to jest nie do powstrzymania. Bardzo dobrze wywiązywał się z roli zawodnika zapewniającego potrzebną iskrę z ławki rezerwowych, ale jego statystyczne osiągi tylko rosły, gdy rozpoczynał mecz w pierwszej piątce – w dziesięciu takich spotkaniach notował średnio 12.7 punktów, 3.2 zbiórek oraz 2.9 asyst, spędzając na parkiecie prawie pół godziny gry. Z kolei ogółem w tych 32 meczach rozegranych w bostońskich barwach notował średnio 9.6 punktów, 2.2 zbiórek oraz 3.4 asyst, trafiając 41 procent z gry i 36 procent zza łuku.
Bayless całkiem przyzwoicie spisuje się przede wszystkim jako gracz z piłką w pick-and-rollach. Według SynergySports zdobywa w takich sytuacjach – które stanowią 36.4% jego ofensywy – 0,84 punktu na posiadanie, co jest 61. wynikiem w NBA, trafiając 49 procent oddawanych po takich akcjach rzutów. Statystyki pokazują też, że ofensywy rating zespołu (zdobyte punkty na 100 posiadań) rośnie o nieco ponad dwa punkty procentowe, gdy na parkiecie przebywa Bayless, choć po przerwie na all-star break tendencja ma się ku spadkowi. Dodatkowo, rating ten jest wyższy, kiedy 25-latek wchodzi do gry z ławki, co może sugerować, iż rzeczywiście ma on lepszy wpływ na drużynę grając z drugiego unitu i będąc liderem bostońskich rezerwowych.
O wiele gorzej wygląda to w obronie, ale trzeba sobie też otwarcie powiedzieć, że nie jest to winą tylko i wyłącznie samego Baylessa, ale też całego zespołu, który po prostu nie spisuje się w tym sezonie w defensywie najlepiej i dobrym tego dowodem jest Courtney Lee, który jeszcze w barwach Celtics także miał słaby defensywy rating (stracone punkty zespołu na 100 posiadań), ale już w Memphis – gdzie Grizzlies mają jedną z lepszych defensyw w NBA – widać sporą poprawę wskaźników Lee. Niemniej jednak, SynergySports wskazuje, że rywale zdobywają przeciwko Baylessowi prawie 0,9 punktu na posiadanie, co jest dopiero 224 wynikiem w lidze.
Do końca sezonu pozostało jeszcze tylko kilkanaście spotkań i trudno sądzić, aby w tym czasie obraz tego, co prezentuje nam Bayless jakoś znacząco się zmienił. Miał być uniwersalnym combo-guardem i takim właśnie jest. Zawsze dobrze jest mieć takiego zawodnika w drużynie na ławce rezerwowych, ale w tym momencie trudno przewidywać co będzie dalej z 25-latkiem. Jego podejście do pracy, zaangażowanie i profesjonalizm chwalił coach Brad Stevens, ale to może okazać się za mało, by pozostać w drużynie. Wszystko zależy od tego, jakie ruchy poczynią bostońscy włodarze w czasie offseasonu (oraz od tego, co stanie się w noc draftu). Priorytetem pozostaje sytuacja Avery’ego Bradleya i tutaj zresztą schodząca umowa Baylessa jest całkiem przydatna. Powrót Jerryda do Bostonu na przyszły sezon jest jednak wciąż możliwy, ale czy tak rzeczywiście się stanie i czy Bayless zdołał przekonać do siebie władze C’s do przedłużenia umowy przekonamy się dopiero latem.