Jak nierówny jest Jeff Green?

Jeff Green nierównym zawodnikiem jest. I doskonale o tym – kibice Celtics – wiemy. Ten sezon miał pokazać nam, czy Greena stać na bycie pierwszą opcją w ataku. I co prawda jest on najlepszym strzelcem drużyny z najlepszą w karierze średnią na poziomie 17 punktów (lideruje też pod względem ogólnej liczby zdobytych punktów), ale w jego grze wciąż widać mnóstwo nieregularności. Najlepszym tego dowodem jest następujący fakt: Jeff Green jest jedynym zawodnikiem obecnego sezonu NBA, który ma na koncie tuzin spotkań z 25 punktami na koncie i jednocześnie tuzin spotkań, w których nie przekroczył granicy dziesięciu punktów. Jednego dnia potrafi on rzucić 39 punktów, by kolejnego ledwie pięć.

W zeszłą niedzielę Green zdobył w spotkaniu z New Orleans Pelicans – przegranym przez Celtics po dogrywce – 39 punktów. Był to drugi jego tak dobry występ w tym sezonie, dzięki czemu stał się zaledwie jednym z dziewięciu zawodników, którzy zdołali w tym sezonie rzucić co najmniej tyle oczek w dwóch meczach. Green dołączył do zacnego grona, bowiem na pozostałą ósemkę składają się… tegoroczni all-stars. Durant, LeBron, Irving, Carmelo, Love, Harden, Curry, Griffin. Robi wrażenie, prawda? Jednak jest też coś, co idealnie obrazuje sytuację odnośnie tego, czemu Green all-starem nie jest. Otóż w meczach zarówno przed, jak i po 39-punktowym występie przeciwko Pelikanom, nie zdołał zdobyć dwucyfrowej ilości punktów. Cała wyżej wymieniona ósemka miała łącznie tylko sześć takich spotkań – trzykrotnie mniej niż 10 oczek zdobyli Curry i Irving.

Najbliżej Greena wśród tych, którzy co najmniej 12-krotnie zdobywali w meczu  25 lub więcej punktów jest Kemba Walker, który jedenaście razy kończył mecz z ilością punktów mniejszą od dziesięciu. Trzecie miejsce należy do Jamala Crawforda, któremu wczoraj po raz ósmy nie udało się zdobyć 10 lub więcej punktów. Dalej są Thaddeus Young i Kevin Martin, którzy takich meczów zaliczyli w obecnym sezonie siedem, co jednak aż tak złym wynikiem nie jest. Warto więc powtórzyć raz jeszcze, że Jeff Green jest jedynym zawodnikiem w NBA, który 12-krotnie zdobywał co najmniej 25 punktów i 12-krotnie kończył mecz z jednocyfrową ilością oczek na koncie.

Statystyka ta idealnie obrazuje postać Greena w lidze, który z jednej strony ma potencjał, by robić rzeczy, które zarezerwowane są tylko dla tych, którym nadajemy etykietki all-starów, ale z drugiej strony wciąż miewa mecze, w których totalnie znika i nie może się odnaleźć. Jest on liderem punktowym drużyny, która ma dopiero 27. ofensywny rating. Przyczyną tak słabego wyniku jest także postawa Greena, który w tym sezonie notuje zdecydowanie najsłabszą skuteczność z gry w karierze, która ledwo co przekracza 40 procent (308. miejsce w lidze). Wystarczy spojrzeć na jego shotchart z obecnego sezonu, by zobaczyć, że jest bardzo średnio:

Shotchatrt Jeffa Greena

Przypomnijmy oznaczenia kolorów: zielony oznacza, że skuteczność jest powyżej ligowej średniej, żółty to procent zbliżony do ligowej średniej, natomiast kolor czerwony to skuteczność poniżej ligowej średniej. Jeff rzuca w tym sezonie na bardzo słabej skuteczności przede wszystkim z półdystansu, gdzie widać wyraźny regres w stosunku do ostatnich sezonów. Zdecydowanie gorzej jest też w rogach boiska, gdzie jest odrobinę bliżej do kosza, a skąd Green jeszcze w zeszłym sezonie trafiał 45.7 procent swoich rzutów, podczas gdy w tym jest to tylko 39.4 procent.

Najbardziej efektywne zawody Greena w tym sezonie to grudniowe wygrane przeciwko Knicks oraz Bucks, w których 27-latek trafił sześć z dziewięciu rzutów z gry, co w obu przypadkach dało mu najlepszą w sezonie skuteczność wynoszącą 66.7 procent. Z siedemdziesięciu do tej pory rozegranych meczów w 19 (27% wszystkich meczów) miał on skuteczność na poziomie 50 procent lub lepszym. Z kolei skuteczność wynoszącą 40 procent lub mniej notował w 32 meczach, czyli w 45% wszystkich spotkań. Wśród najmniej efektywnych występów są choćby 2/14 z gry przeciwko Phoenix, 3/16 przeciwko Pacers, 7/25 przeciwko Kings czy 0/6 przeciwko Timberwolves. To wszystko powoduje, że obecny sezon jest dla niego najgorszy od czasu debiutanckiego roku pod względem true shooting percentage (52.1 – dopiero 221. miejsce w lidze) oraz effective field goal percentage (46.9 – 99. miejsce w lidze).

Co ciekawe, spośród czterech meczów, w których Green rzucał co najmniej 30 punktów bostońska drużyna wygrała tylko jeden. Warto też spojrzeć jak kształtowała się obecna, 17-punktowa średnia Greena i jak spisywał się on na przestrzeni każdego miesiąca (w październiku rozegrał jeden mecz – sezon rozpoczął z wysokiego C, bo w spotkaniu otwierającym rozgrywki przeciwko Raptors zanotował 25 punktów, trafiając 8 z 16 rzutów, 2 z 3 trójek i 7 z 9 rzutów wolnych, a Celtics przegrali 87-93):

Miesiąc Mecze Min Pkt Zb FG% 3PT% FT%
Listopad 18 34.0 16.2 4.4 44.2 35.4 78.4
Grudzień 12 31.5 14.8 5.0 44.4 42.2 82.1
Styczeń 17 33.8 16.2 5.6 38.6 33.0 72.9
Luty 11 37.2 20.3 4.3 38.9 31.9 79.1
Marzec 11 35.8 17.6 4.3 39.9 32.8 88.1
Ogółem 70 35.8 17.0 4.8 41.2 34.8 79.0

Jak widać z poniższych statystyk najlepszy dla niego – przynajmniej pod względem średniej punktów – był luty, w którym też jednak rzucał na bardzo słabej skuteczności, zarówno z gry, jak i zza łuku. Widać też, że od stycznia jego skuteczność z gry zeszła poniżej 40 procent, a po bardzo dobrych 42.2 procentach za trzy w grudniu nie ma już śladu. Najrówniej grał chyba na przełomie listopada i grudnia, kiedy to udało mu się zanotować serię dwunastu spotkań, w których nie schodził poniżej 13 punktów. Serię zakończył jednak notując ledwie osiem punktów w starciu z Knicks i w czterech kolejnych meczach nie zdołał zdobyć więcej niż… 13 punktów.

Najbardziej trafną grafiką odnośnie Greena jest jednak wykres przedstawiający jego zdobycze punktowe w tym sezonie, na którym wyraźnie widać te wszystkie odchylenia, które podkreślają tylko bardzo nierówną grę Jeffa:

Punkty Jeffa Greena w sezonie 13/14

I choć do zakończenia obecnego sezonu pozostało jeszcze dwanaście spotkań to już teraz możemy jasno sobie powiedzieć, że rzeczywiście przyniósł on nam odpowiedź na często zadawane przed jego rozpoczęciem pytanie, czy Jeff Green może być pierwszą opcją w ataku i regularnym strzelcem. Zapewne nie tego oczekiwaliśmy, ale okazało się, że Jeff Green niestety nigdy pierwszą opcją nie będzie, a do wejścia na regularny poziom brakuje mu jeszcze sporo. Potwierdziło się też tylko, że ma on ogromny potencjał i potrafi robić coś, co w tej lidze potrafią tylko nieliczni. Green nie jest jednak tego typu zawodnikiem i na takim poziom wznosi się rzadko, gra nierówno.

Green powiedział w jednym z ostatnich wywiadów – odnosząc się do swoich krytyków – że „gówno go obchodzi, co ludzie myślą na jego temat”. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że ci krytycy nie wzięli się znikąd. Gdyby Green grał równo, regularnie i na stałym poziomie – dopiero wtedy zamknąłby usta krytykom. Niestety dla niego samego, on wciąż nie może na ten poziom wskoczyć, a mecze, w których zdobywa 39 punktów są niczym więcej jak tymi meczami, o których ludzie będą mówić, wspominając jego nieregularność i nierówną grę.