Po przerwaniu serii porażek w poprzednim spotkaniu, przyszła kolej na mecz z jedną najlepszych drużyn w całej lidze. Indiana Pacers, bo o nich mowa, liczyli na spacerek w TD Garden i zwycięstwo bez żadnych problemów. Nic z tego. Bostończycy postawili duży opór, a po świetnej trzeciej kwarcie nawet prowadzili 2 punktami. W 4 kwarcie jednak Indiana zdołała przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.Ozdobą meczu zdecydowanie była rywalizacja pomiędzy dwoma skrzydłowymi obu drużyn, Paul George oraz Jeff Green zagrali świetne spotkanie-odpowiednio 25 i 26 punktów. Ten drugi wykazał się jednak zimną krwią i w czwartej kwarcie przejął mecz rzucając 10 punktów. Ta kwarta zaważyła, ale po kolei.
Od samego początku mecz był bardzo wyrównany. Dwie trójki trafił Green, za to po stronie Indiany dominował Paul George, który już po pierwszej kwarcie miał na koncie 13 pkt. Oprócz tej dwójki świetnie w mecz wszedł Brandon Bass, obsługiwany podaniami przez partnerów po 12 minutach gry miał 10 punktów. Jeśli jesteśmy w temacie asyst to nasz Rajon po pierwszej kwarcie miał ich 5. Mimo dobrej gry zielonych to i tak George i spółka schodzili na przerwę prowadząc jednym punktem 28-27. Pierwsza kwarta była zwiastunem bardzo wyrównanego i przyjemnego dla oka meczu.
Run 10-2, który zanotowała Indiana, zdawał się być początkiem końca tego spotkania. Na szczęście kibiców oglądających w nocy mecz nie był. Bardzo dobrze grał nowy nabytek Pacers-Evan Turner ( 17 pkt w całym meczu), swoje dorzucił Scola, a 9 punktów w tej odsłonie zdobył Lance Stephenson. Po stronie Celtics tak naprawdę samotną walkę toczył Jeff Green i to dzięki niemu i trójce na koniec kwarty bezbarwnego Johnsona do przerwy przegrywaliśmy tylko siedmioma oczkami.
Trzecią odsłonę od wsadu po asyście Rondo rozpoczął Humphries. Swoją drogą Kris po raz kolejny wystąpił w pierwszej piątce i zanotował bardzo solidne zawody. 18 punktów, 10 zbiórek oraz 2 bloki-przyzwoita linijka oraz bardzo dobra trzecia kwarta na koniec której zdobył 7 punktów, kończąc ją put-back dunkiem równo z syreną końcową. Generalnie trzecia kwarta to świetny okres gry zielonych. Na początku punkt za punkt, po czym przez nie całe 2 minuty zanotowaliśmy run 8-0 który sprowadził mecz z powrotem do remisu. Jak już wyżej pisałem po trzeciej kwarcie Boston prowadził dwoma punktami 78-76.
Po bardzo dobrym okresie gry serca zwolenników tankowania drżały. Nie martwcie się jednak moi drodzy. Ani Celtics, ani Pacers nie zawiedli. Wyższy bieg wrzucił Paul George, wtórował mu Turner i nic złego stać się nie mogło. Co prawda Zieloni nie wylecieli z tego meczu, ani na chwilę i cały czas trzymali kontakt z przeciwnikiem lecz zwycięstwa wyrwać się nie udało. 102-97 dla Pacers i 41 porażka Bostonu w tym sezonie.
HOT OR NOT
HOT:
- Cała s5 Celtics z podwójnymi zdobyczami.
- Trzecia kwarta wygrana 30-21.
- Pojedynek Greena z George’em.
- 3/6 za 3 punkty Rajona Rondo.
NOT:
- Bezbarwna ławka, oczywiście oprócz Sullingera.
- I tak może trochę obok meczu, ale… KONTUZJE KONTUZJE I JESZCZE RAZ KONTUZJE. Było już o tym na naszej stronie pisane o TU , a do naszego Bostońskiego szpitala dołączył jeszcze Gerald Wallace. Nie ważne czy jest to sezon przeznaczony na tankowanie czy nie. Kontuzje to coś czego żaden kibic, jakiegokolwiek sportu nie chce!