Seria porażek przerwana

Boston Celtics przerwali swoją serię pięciu kolejnych porażek, wygrywając w pierwszym z pięciu kolejnych meczów w TD Garden z Atlanta Hawks. Zdziesiątkowani Bostończycy grający bez Bradleya, Faveraniego oraz Sullingera i Olynyka po początkowych trudnościach poradzili sobie z Jastrzębiami, a kluczem okazała się dobra ofensywa backcourtu złożonego z Rajona Rondo i Jerryda Baylessa. Ten drugi po raz pierwszy w swojej karierze w Bostonie wyszedł w pierwszej piątce i odwdzięczył się Bradowi Stevensowi grając naprawdę świetny mecz, swój najlepszy jak do tej pory. Zdobył aż 29 punktów (dwa mniej od rekordu kariery), trafiając pięć trójek i będąc pewnym punktem bostońskiej ofensywy.

BOXSCORE | GALERIA

Niemniej jednak, start nie był najbardziej udany. To Hawks wyszli na prowadzenie 13-2, prowadząc po sześciu minutach gry już 23-6. Celtowie popełniali sporo błędów, słaby początek meczu zaliczył Rajon Rondo (8/14 FG, 5/6 FT, 22 pkt, 11 ast, 3 stl), który spudłował kilka rzutów z dalszych odległości. Dopiero gdy zaczął wchodzić pod kosz wyglądało to o wiele lepiej, a Celtics powoli odrabiali straty. Zryw 19-4 pozwolił im dojść rywali na ledwie dwa punkty, a także dobić do 50 procent skuteczności po pierwszej kwarcie, w której goście trafili aż 55 procent swoich rzutów. Po 12 minutach było więc 25-27.

Już na początku drugiej kwarty Celtics objęli prowadzenie, tym razem zaliczając całkiem udany start. Gra się wyrównała; Hawks sporo trafiali zza łuku, z kolei Celtowie skuteczni byli głównie spod kosza. Najefektowniejszą akcją pierwszej połowy był zdecydowanie efektowny alley-oop Rondo do Jeffa Greena (7/15 FG, 17 pkt, 8 zb). Ten drugi całkiem nieźle się zresztą spisywał, ale to ten pierwszy był chyba najlepszym Celtem w pierwszej połowie, po której Bostończycy prowadzili dwoma punktami.

Rajon Rondo vs Hawks

W trzeciej kwarcie wciąż toczył się bardzo zacięty pojedynek i żadna drużyna nie wydawała się mieć przewagi. Odzwierciedlał to również wynik, który oscylował w okolicach remisu przez większość kwarty. Nic więc dziwnego, że sama trzecia kwarta zakończyła się remisem i przed ostatnią Celtowie wciąż mieli tylko dwa punkty przewagi. Już w trzeciej odsłonie coraz śmielej poczynał sobie Jerryd Bayless (12/21 FG, 5/8 3PT, 29 pkt), dobrą grę w ataku kontynuował sobie także Rondo, a w końcu obudzili się nieco m.in. Bass czy Humphries.

Czwarta kwarta to punkt zwrotny całego meczu, bowiem to właśnie wtedy Celtowie zbudowali sobie taką przewagę, dzięki której mogli spokojnie wygrać mecz. Hawks co prawda od samego początku byli bardzo blisko Celtics, ale ci nie pozwolili sobie odebrać prowadzenia, odpowiadając na każdą akcję Jastrzębi. Kolejne punkty do swojego dorobku dokładał wciąż świetnie grający Bayless, a double-double powoli kompletował Rondo. Ostatecznie, bezpieczną przewagę Celtom dały rzuty wolne Geralda Wallace’a (4/8 FG, 4/5 FT, 12 pkt, 10 zb, 4 ast – był to 800 mecz w karierze Wallace’a!), po których gospodarze wyszli na 10-punktowe prowadzenie, wygrywając mecz rezultatem 115-104.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Najlepszy w barwach Celtics mecz Jerryda Baylessa.
  2. Kolejne double-double i dobrą grę w ataku Rajona Rondo.
  3. Solidnego Geralda Wallace’a. Nie przejął się on chyba stratą miejsca w pierwszej piątce, bo zagrał naprawdę solidnie (+25, gdy był na parkiecie) i zanotował nawet double-double, będąc najlepszym zbierającym Celtów. Zresztą, wszyscy Celtowie – prócz Rondo, który wyjątkowo nie zebrał ani jednej piłki – zbierali naprawdę dobrze, bo wygrali z Hawks w tym elemencie 46-29, zbierając też 14 piłek w ataku.
  4. Całkiem niezłą skuteczność obu zespołów. Hawks utrzymali 50 procent z gry (i ponad 46 procent zza łuku), z kolei Celtics trafili prawie 48 procent oddanych rzutów. Sześciu bostońskich zawodników miało też dziesięć lub więcej punktów.
  5. Dwudzieste zwycięstwo Celtics w tym sezonie.