Czy transfer Greena jest konieczny?

Jeff Green zdecydowanie chce, abym coś o nim napisał. Dwa mecze z których pisałem relacje i miałem okazje oglądać to dwa gorące mecze Jeffa. Postanowiłem więc, że stanę w obronie mojego zielonego nawet z nazwiska ziomka – więc oto jestem. Przy okazji chcę zaznaczyć, że to jest moja subiektywna opinia, chętnie poczytam wasze. Komentarze nakłoniły mnie do napisania tego tekstu, bo widzę tu szanse na dyskusje.

Ostatnimi czasy pojawia się sporo plotek transferowych z Celtami w rolach głównych. To że Gerald Wallace jest na wylocie to wiemy wszyscy, ale słyszymy też o odejściu Bassa, właśnie Greena, a nawet Bogansa Rondo. Jeff ostatnio łączony był z Atlantą Hawks, wcześniej z Phoenix Suns oraz Houston Rockets. Każda z drużyn ma coś do zaoferowania dla Celtics oraz każda z nich chętnie przygarnęłaby tak wszechstronnego zawodnika jakim jest Jeff. Ja jednak, jak już napisałem w jednym z komentarzy pod relacją ostatniego meczu, nie jestem zwolennikiem teorii o oddaniu Greena, czy to za schodzący kontrakt i picki czy też za innego wartościowego gracza. Już tłumaczę czemu.

Przede wszystkim talent Greena. Mam wrażenie, że niektórzy zapominają o tym, jak potrafi grać Jeff. Ten sezon jest trudny. Jest trudny dla wszystkich. Również dla Greena. Pierwszy raz w profesjonalnej karierze postawiono go w pozycji pierwszej opcji w ataku. To on ma ciągnąć na kosz, to on ma oddawać rzuty, to on ma zdobywać punkty. Wcześniejsze sezony udowodniły, że oczywiście potrafi to robić, ale z kompletnie innej pozycji. Z miejsca 2-3 opcji, jako „Energizer” z ławki, jako „X-factor”. W momencie gdy stał się pierwszą opcją, wszystkie oczy zostały skierowane na niego. I nie chcę powiedzieć, że Jeff nie udźwignął presji, bo presji związanej z wygrywanie w szeregach Bostonu nie ma zbyt dużo w tym roku. Chodzi o oczy przeciwników. Teraz to on jest opcją numer jeden do wyeliminowania. To na niego przeciwnicy się nastawiają. Według mnie jest to wystarczające wytłumaczenie nieregularności. Green stara się brać ciężar gry na siebie, oddawać rzuty, ale czasami nie idzie. W końcu jednak przychodzi moment, że jest wręcz przeciwnie – wtedy Green staje się gorący i sprawia wrażenie niezniszczalnego. Jednak na zawodniku, który CZASAMI „wypala” nie można budować ofensywy drużyny mistrzowskiej. Przestawmy Greena na drugą-trzecią opcje w ataku i zobaczymy jego prawdziwą wartość i potencjał. Gwarantuję, że będziemy się zachwycać nad posiadaniem takiego skarbu.

Jeff Green wymiana

Nie przyjmuję natomiast argumentu, że warto by było wymienić wysoki kontrakt Greena na coś mniej obciążającego budżet drużyny. Biorąc pod uwagę produktywność Greena w tej chwili (chcąc nie chcąc, jest najlepszym strzelcem drużyny) i jego produktywność, gdy będzie mógł w „ciszy” i z dala od oczu wszystkich mordować kolejnych przeciwników to te 9,5 mln w przyszłym roku dla mnie nie jest tragedią. Mamy ogromną chęć puszczenia z dymem G-Force’a – co będzie dość trudne, ale myślę, że nie niewykonalne. Na koniec jest jeszcze Brandon Bass, którego ja jestem fanem, ale myślę, że jego czas w TD Garden powoli dobiega końca, a który jest bardzo łakomym kąskiem. Nawet gdyby nie udało pozbyć się nikogo z powyższej dwójki to po sezonie spada kontrakt Humpsa, co automatycznie robi miejsce w salary. Btw, kto do cholery dał mu 12 mln za sezon… damn. Trzeba też sobie otwarcie przyznać, że w lidze są bardziej atrakcyjne ośrodki niż Boston i to tam najlepsi będą szukać swojej szansy. Jeśli kogokolwiek przechwycimy z FA to nie będą to nie będzie to nikt formatu All-Star, nie będzie to nawet gwiazda ligi nie łapiąca się do grona tych naj-najlepszych. Będą to solidni role-players.

My, aby pozyskać gwiazdę, musimy ją wyłowić z draftu. Bilans w tym sezonie nie powala i lepszy na pewno nie będzie. Będziemy wysoko w loterii. Tam wyciągnijmy perełkę, dodajmy ją do Rajona Rondo, czekajmy na rozwój Sullingera, który nie tylko w mojej opinii jest jednym z najbardziej utalentowanych młodych podkoszowych w lidze, oraz dołączmy do tego Greena jako cichego zabójcę. Jest jeszcze wiecznie kontuzjowany Bradley, dajmy mu się wyleczyć do końca. Do tego złapmy solidnych role-players wśród wolnych agentów i BUM. Z tonącego statku staniemy się murowanym faworytem do play-offów. Ba, według mnie drużyną liczącą się w walce o mistrzostwo.

Podsumowując, ja Jeffa Greena nie spisuję jeszcze na straty. Chcę go oglądać w zielonym trykocie przynajmniej przez kolejny sezon, chociaż myślę, że wykorzysta opcję zawodnika na jeszcze jeden rok dłużej. Nie chce za niego spadających kontraktów, ani dwudziestego któregoś picku. Chcę pewnej opcji w ataku i w obronie którą jest Green i którą będzie jeszcze przez kilka dobrych lat – 28 na karku to nie dramat. To, że może w jakiś sposób nie dźwignął bycia pierwszą opcją ofensywną zespołu to, cytując klasyka: „jeszcze o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy”.