Ojcowska przemiana Sullingera

Jared Sullinger zanotował wczoraj szóste kolejne double-double. Od tych sześciu spotkań gra na on na bardzo dobrym poziomie, a po przeciętnej grze ze stycznia nie ma już żadnego śladu – Sullinger stał się jednym z najlepszych młodych podkoszowych w całej lidze. A wszystko to zasługa Satcha Sandersa, którego już drugi sezon z rzędu możecie bardzo często zobaczyć na trybunach TD Garden. Jak bowiem pisze Jessica Camerato, to właśnie ojciec Sullingera stoi za tą przemianą swojego syna – gdy pod koniec stycznia zdecydował się odwiedzić Jareda to ten myślał, że ojciec przyjechał po prostu sprawdzić, co u niego. Tymczasem okazało się, że Satch przyjechał po to, by ustawić swojego syna do pionu.

Pamiętacie grę Jareda w styczniu. Znacząco spadła jego skuteczność rzutów, co mogło być też spowodowane urazem ręki. Pojawiały się nieczyste zagrania, raz nawet Sullingera wykluczono ze spotkania. Celtowie przegrywali, cała drużyna była sfrustrowana i było to widać w postawie bostońskich zawodników. Zauważył to też Satch, któremu nie podobało się nastawienie i nieprofesjonalne według niego zachowanie Jareda. Nie były one bowiem takie, jakie być powinny i jakich Satch od małego uczył Jareda, dlatego też zdecydował się on przylecieć i powiedzieć to synowi wprost.

„Wszedł i zaczął na mnie bluzgać. Myślałem, że musiał mi coś powiedzieć albo chciał ze mną porozmawiać o tym, jak mi się wiedzie, bo wydawał się martwić o mnie. Ale zamiast rozmowy po prostu zaczął przeklinać, a ja mówiłem jedynie 'Tak jest. Tak jest. Tak jest.’ Byłem w szoku. Mówił mi, że moja mowa ciała jest do dupy, że moje nastawienie jest do dupy, że poprzez moje zachowanie na i poza parkietem nie szanuję nazwiska Sullinger, a mówiąc o zachowaniu poza parkietem mówił o zachowaniu na ławce.”

Trzeba zrozumieć, że Satch miał powody, żeby tak mówić – w końcu nazwisko Sullinger jest głęboko związane z koszykówką. Satch jest emerytowanym już trenerem, jego trzech synów – Jared, J.J. oraz Julian – grało pod jego skrzydłami. Jared był tym najmłodszym, ale nigdy z tego powodu nie miał taryfy ulgowej. Jeśli chciał grać ze swoimi braćmi to sam musiał sobie radzić. Nie było żadnych ulg dla młodziaka – albo grasz twardo, albo się mazgaisz i nie grasz wcale. W ten sposób wytworzył się charakter Sullingera, który od tamtego czasu żyje rywalizacją. Co ciekawe, już w wieku czterech lat nauczył się on zbierać piłkę – wszystko dlatego, że musiał.

Satch wpajał też swoim synom, aby byli profesjonalistami w każdym calu. Tak samo postępował, gdy Jared dostał się do NBA. Mówił mu, że tam na wszystko musi sobie zapracować sam. Nie można narzekać, strzelać fochów, być przygnębionym. NBA jest pracą i trzeba zachowywać się jak profesjonalista. Postawa Jareda w styczniu wyraźnie nie spodobała się Satchowi, więc uznał że musi przypomnieć mu o tym wszystkim.

„Były to bardzo ostre słowa mojego ojca. Początkowo była to ożywiona kłótnia. Powiedzmy, że około cztery godziny po tym jak wyrzuciłem go z pokoju i trzasnąłem drzwiami, zrozumiałem, że ja byłem w błędzie, a on miał rację. Po prostu więc go przeprosiłem i powiedziałem mu, że jest mi przykro, że ma rację i że nigdy nie miałem zamiaru nie uszanować naszego nazwiska.”

Jared zdał sobie bowiem sprawę, że jego postawa w styczniu rzeczywiście pozostawiała wiele do życzenia, a jego występy naznaczone były nie tylko dobrą grą na tablicach (bo co jak co, ale w tej kategorii Jared już od jakiegoś czasu jest na naprawdę świetnym poziomie), ale też słabą skutecznością, faulami, po prostu problemami. I tak, od czasu rozmowy z ojcem zaszła niewyobrażalna zmiana na lepsze, której najlepszy dowodem jest przyznane Sullingerowi wyróżnienie dla najlepszego zawodnika tygodnia na Wschodzie. Od 29 stycznia do dnia dzisiejszego 21-latek zanotował sześć double-doubles, notując średnio 19.8 punktów (48.5% FG), 12.8 zbiórek (8.8 w obronie, 4.0 w ataku), 2.0 asyst, 1.7 bloków oraz tylko 3 faule na mecz.

Jak sam Sullinger tłumaczy tę przemianę?

„Po prostu wszystkiemu po trochu odpuściłem – jeśli sędzia źle zagwiżdże albo podejmie decyzję, z którą się nie zgadzam to odpuszczam. Jeśli jest zagrywka, której nie uważam za odpowiednią to odpuszczam. Jeśli schodzę z parkietu w momencie, gdy mi dobrze idzie to odpuszczam. Wcześniej przywiązywałbym do tego uwagę i nie dawałoby mi to spokoju.”

Dodaje też, że teraz o wiele częściej się uśmiecha, czego nie robił zbyt dużo w styczniu. Zmienił swoje podejście, zdał sobie sprawę, że z pewnymi rzeczami – jak decyzje trenera czy sędziów – po prostu trzeba żyć. I chyba wychodzi mu to na dobre, bo oprócz świetnych statystyk został też doceniony w lidze, a podczas zbliżającego się Weekendu Gwiazd wystąpi – najprawdopodobniej – w pierwszej piątce swojego zespołu na Rising Stars Challenge. W tym momencie Sullinger musi sobie radzić sam – choć powiedział tacie, aby zareagował ponownie, gdy znów zobaczy coś niepokojącego – i pamiętać, że nazwisko zobowiązuje. Pomaga mu też w tym jednak jego ulubiony film, który był też całkiem pomocny podczas rehabilitacji po operacji pleców – chodzi oczywiście o disneyowskiego „Króla Lwa”.

Wtedy Jared mówił, że jest to film o pokonywaniu trudności, dzięki któremu nabiera motywacji. Teraz zauważa też własne podobieństwo między ojcowskimi relacjami Simby z Mufasą. Sullinger przyznał, że obejrzał bajkę przed spotkaniem z Philadelphia 76ers, czyli przed meczem, w którym zdobył 24 punkty i 17 zbiórek, rozpoczynając tym samym swoją przemianę. Podobno od tamtego czasu ogląda ją każdego dnia, kiedy Celtics nie grają. Przyznaje też, że „Hakuna Matata” jest jedną z filozofii, którą kieruje się w życiu – „już się nie martw, aż do końca twych dni!”.