Życiówka Sullingera, Kings pokonani

Uwaga, Boston Celtics wygrywają trzecie spotkanie z rzędu! Ostatni raz taka seria przydarzyła im się na początku grudnia. Tym razem Celtowie w pokonanym polu zostawili Sacramento Kings, a życiowy mecz rozegrał Jared Sullinger, zdobywca 31 punktów (rekord kariery) oraz 16 zbiórek. Solidnie spisali się też Kelly Olynyk, Jerryd Bayless czy nawet Gerald Wallace, który otarł się o triple-double. A wszystko to w spotkaniu, w którym nie wystąpili ani Rajon Rondo, ani Avery Bradley, ani Marcus Thorton, ani Rudy Gay. Bostończycy decydujący zryw przeprowadzili w ostatniej odsłonie, kiedy to odskoczyli na bezpieczną odległość po runie 19-2. Kolejny mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek, do Bostonu przyjadą Dallas Mavericks.

BOXSCORE | GALERIA

Kolejny już raz świetny początek spotkania zaliczył Jared Sullinger (12/24 FG, 2/2 FT, 31 pkt, 16 zb), który jednak nie miał łatwego zadania, bo zmagać się musiał z DeMarcusem Cousinsem. Celtowie trafili w pierwszej kwarcie tylko 33% swoich rzutów i to głównie dlatego przegrywali po pierwszej odsłonie 21-29.

Drugą rozpoczęli jednak od dziesięciu punktów z rzędu i tym razem to Kings mieli spore problemy z trafianiem, bo pierwsze punkty z gry zdobyli dopiero w piątej minucie drugiej kwarty. Świetnie spisywał się Kelly Olynyk (3/5 FG, 4/4 FT, 11 pkt, 9 zb, 5 ast), który już po pierwszej połowie miał na koncie 11 punktów, 6 zbiórek oraz 2 asysty. Rookie popisał się też efektowną dobitką. Dobra obrona Bostończyków sprawiła, że wygrali oni drugą odsłonę 28-17 i po 24 minutach prowadzili trzema punktami.

Jared Sullinger vs Kings

Niestety dla Celtics, druga połowa nie zaczęła się najlepiej, bo od sześciu z rzędu punktów Kings, dzięki którym ponownie objęli oni prowadzenie. Wciąż świetnie spisywał się jednak Sullinger, który znów był bestią na atakowanej tablicy, dobijając pudła przede wszystkim nieskutecznego Jeffa Greena (6/20 FG, 2/8 3PT, 17 pkt). Głównie dzięki Sully’emu Celtowie odpowiedzieli zrywem 10-0, który trójką przerwał dopiero Isaiah Thomas. Gra się wyrównała, przed ostatnią kwartą Celtics prowadzili dwoma punktami.

Świetną zmianę z ławki dał Jerryd Bayless (7/9 FG, 4/5 3PT, 19 pkt, 4 ast), który do spółki z Sullingerem dał Celtom ponad 10-punktową przewagę w ostatniej kwarcie. Dość powiedzieć, że Bostończycy zdobyli 15 oczek bez odpowiedzi przeciwnika, dzięki czemu zyskali bezpieczną przewagę i spokojnie kontrolowali już mecz, wygrywając ostatecznie 99-89.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Świetnego Jareda Sullingera. Sullinger zdobył career-high 31 punktów, do tego dołożył znakomite 16 zbiórek. Co ciekawe, identyczne statystyki zapisał na swoim koncie DeMarcus Cousins, ale spędził on na parkiecie o siedem minut więcej, 11-krotnie stawał też na linii rzutów wolnych (przy ledwie dwóch próbach Sullingera). Obaj zagrali bardzo dobre spotkanie w ataku, gorzej było w obronie.
  2. Kolejny dobry mecz Kelly Olynyka. Olynyk punktował co prawda tylko w pierwszej połowie, ale w drugiej spisywał się równie dobrze i znów pokazał swój olbrzymi potencjał. Oby więcej takich meczów.
  3. Bardzo dobrą zmianę Jerryda Baylessa. Bayless rozegrał najlepsze chyba jak do tej pory spotkanie w barwach Celtics, zdobywając solidne 19 punktów na świetnej skuteczności. Był iskierką z ławki, typowym instant-offense i znacząco pomógł w wygraniu tego spotkania.
  4. All-around performance Gerlada Wallace’a. Wallace chciał chyba wejść w buty Rajona Rondo i poflirtował trochę z triple-double, notując ostatecznie osiem punktów, dwanaście zbiórek oraz dziewięć asyst. I tak jak często w tym sezonie narzekamy na jego grę, tak w dzisiejszym spotkaniu zrobił on naprawdę wiele dobrego za co należą mu się brawa i pochwały.
  5. Całkiem niezłą obronę Celtics. Obrona ta nie potrafiła poradzić sobie tylko i wyłącznie z Cousinsem, który jako jedyny Król spośród tych, którzy oddali co najmniej trzy rzuty miał ponad 50-procentową skuteczność. Kings jako drużyna trafili tylko 35.6 procent swoich rzutów (przy 45.5 procentach ze strony Celtics). Fajna walka toczyła się na tablicach, gdzie ostatecznie to Bostończycy wygrali stosunkiem 52-47.