Blazers pokonują C’s na koniec tripu

Celtowie kończą zachodni trip z perfekcyjnym dla zwolenników tankowania bilansem 0-5. Oznacza to, że – zgodnie z przewidywaniami – mają oni teraz na koncie osiem porażek z rzędu i legitymują się bilansem 13-25. Tym razem silniejsi okazali się Portland Trail Blazers, którzy zwyciężyli 112-104, choć Bostończycy w drugim meczu z rzędu pokazali się z naprawdę fajnej strony, przynajmniej w pewnych okresach. Trzeba sobie bowiem szczerze powiedzieć, że Celtics mają za mało talentu, by zaprezentować dobrą grę (szczególnie w ofensywie) na przestrzeni całego spotkania. Blazers do wygranej poprowadził – któż by inny – LaMarcus Aldrige. Kolejne spotkanie w poniedziałek, do TD Garden przyjadą Houston Rockets.

BOXSCORE | GALERIA

Celtowie zaliczyli całkiem niezły początek, wykorzystując przede wszystkim słabość Trail Blazers pod własnym koszem, skąd tracą oni średnio najwięcej punktów w całej lidze. Nic więc dziwnego, że tym razem Zieloni nie mieli problemów ze skutecznością, skoro oddawali większość swoich rzutów z najbardziej efektywnego miejsca na parkiecie (14 z pierwszych 16 punktów pochodziło właśnie z pomalowanego). Z dalszych odległości nie było też jednak wcale tak źle i dlatego po 12 minutach Celtics mogli pochwalić się  70-procentową skutecznością . Świetną pierwszą kwartę zaliczył m.in. Avery Bradley (11/19 FG, 25 pkt, 5 zb, 3 ast), który trafiał nie tylko spod kosza, ale też z dystansu. I tak, po pierwszej odsłonie Celtowie prowadzili 32-27, a gospodarze utrzymywali się tak blisko głównie dzięki czterem trafionym trójkom i punktom drugiej szansy (10-0 w tej kategorii).

Scenariusz drugiej kwarty był całkiem podobny do tego, co działo się w kwarcie pierwszej. Celtics punktowali efektywnie i wciąż na ponad 70-procentowym poziomie, Blazers z kolei trafiali przede wszystkim z dystansu. Całkiem nieźle z ławki spisywał się Jerryd Bayless (6/10 FG, 12 pkt, 6 ast, 3 straty), dzięki któremu Celtom udało się nawet po raz drugi w spotkaniu wyjść na 10-punktowe prowadzenie. Blazers zdołali jednak szybko odpowiedzieć i wyrównać, łatwo wykorzystując osiem z rzędu pudeł Bostończyków. Co ciekawe, gospodarze zebrali w pierwszej połowie więcej piłek w ataku (1o) niż w obronie (9). Celtom udało się utrzymać korzystny wynik do przerwy i po 24 minutach gry wygrywali 60-58.

Jordan Crawford vs Blazers

Od początku drugiej połowy wciąż gorący był Bradley, ale znacznie gorzej wyglądała ofensywa Celtics, którzy nie byli już tak skuteczni. Blazers z kolei objęli długo wyczekiwane prowadzenie, zdobywając trzynaście punktów bez odpowiedzi rywali i powoli budując sobie przewagę. Serię punktową gospodarzy przerwał dopiero Jared Sullinger (6/15 FG, 14 pkt, 10 zb, w tym 7 w ofensywie), który już od spotkania z Warriors czuje się coraz lepiej w ofensywie. Chwilę potem Sully dołożył kolejnych pięć oczek, zmniejszając straty do ledwie czterech punktów. Blazers równie szybko jednak odpowiedzieli, ale Sullinger poczęstował ich jeszcze celną dobitką na koniec kwarty i przed ostatnią odsłoną Celtics przegrywali tylko 86-90. Bostończycy pozwolili zdobyć przeciwnikom 32 punkty w trzeciej kwarcie.

Celtowie niestety nie grali dobrze na starcie czwartej kwarty, jakby nie mając już pomysłu na grę w ataku, co Blazers z łatwością wykorzystali i po raz kolejny zbudowali sporą, tym razem ponad 10-punktową przewagę. Przez sześć minut ostatniej odsłony Bostończycy zdobyli ledwie pięć punktów przy 14 ze strony Portland, dzięki czemu otworzyli sobie drogę do zwycięstwa, mogąc spokojnie kontrolować dalszy przebieg spotkania. Celtics co prawda próbowali jeszcze powalczyć i dzięki Jeffowi Greenowi (6/15 FG, 0/4 3PT, 16 pkt, 8 zb) zdołali nawet zbliżyć się na sześć punktów. Niestety, niepotrzebnie podpalił się Jordan Crawford (6/16 FG, 1/8 w czwartej kwarcie, 13 pkt, 6 ast, 3 stl), który pospieszył się z trójką i Blazers mogli odłożyć mecz do zamrażarki.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Bardzo dobrą pierwszą połowę. Dość powiedzieć, że Celtowie zdobyli w niej aż 60 punktów na świetnej, prawie 62-procentowej skuteczności, a mimo to prowadzili tylko dwoma punktami. Pokazuje to, jak dobrym zespołem są Trail Blazers, ale też potwierdza tylko, że oba zespoły stworzyły ciekawe widowisko, także w drugiej połowie.
  2. Dobry mecz Avery Bradleya. Bradley już w pierwszej kwarcie, w której zagrał pełne 12 minut, zdobył 13 punktów, trafiając 6 z 7 rzutów. Kolejne 10 punktów dołożył w kwarcie trzeciej, a mecz zakończył z dorobkiem 25 oczek.
  3. Dominację Blazers pod koszem Celtics. I nie chodzi tutaj o zdobyte punkty z pomalowanego, ale raczej o ilość ofensywnych zbiórek gospodarzy (season-high 20) i punkty po tych właśnie zbiórkach. Co ciekawe, Celtowie również zebrali jednak 20 piłek w ataku, zdobyli też 46 punktów z pomalowanego Blazers.
  4. Solidną postawę Jerryda Baylessa. Bayless zaliczył najlepszy jak do tej pory mecz w barwach Celtics, zdobywając 10 punktów i rozdając 6 asyst. Zdarzyło mu się też podjąć kilka błędnych decyzji, co przełożyło się na trzy straty, ale ogółem rozegrał on solidne spotkanie.
  5. Ostatnie spotkanie tego morderczego tripu. I całe szczęście, że Celtowie wracają teraz do TD Garden na trzy kolejne spotkania. Home, sweet home.