Kłótnia na ławce Celtics

Wczorajsza gra wyjściowej piątki w przegranym ostatecznie spotkaniu z Atlanta Hawks pozostawia wiele do życzenia. I nie chodzi tutaj nawet o same statystyki, które są miażdżące dla starterów i pokazuję tylko jak wielki kawał świetnej roboty odwalili rezerwowi, ale i o sam styl gry bostońskich starterów. Jakby tego było, Brandon Bass i Jeff Green mieli wczoraj małą sprzeczkę na ławce rezerwowych. Wszystko miało miejsce w połowie trzeciej kwarty, kiedy to najpierw z boiska zszedł Green, a następnie na ławce usiadł Brandon Bass. Obaj nie wrócili już potem na parkiet, co mogło być niejako karą za sprzeczkę, ale nie wrócili przede wszystkim dlatego, że świetnie spisywali się Kelly Olynyk oraz Kris Humphries.

Po meczu o zajście zapytany został coach Brad Stevens, który jednak zmarginalizował sprzeczkę, mówiąc:

„Nieporozumienia są częścią gry, są częścią zespoły. Dużo mówi jednak to, jak szybko od tego odchodzisz.”

Dodatkowo, Stevens powiedział, że Bass i Green nie zagrali nawet minuty w ostatniej odsłonie głównie dlatego, że bardzo dobrze spisywali się bostońscy rezerwowi. Nie można też zapominać o timeoucie z trzeciej kwarty, kiedy to wyraźnie poddenerwowany Stevens zapowiedział swoim starterom, że albo zaczną grać jak przystoi, albo posadzi ich na ławce. Łatwo można więc wnioskować, że zarówno Bass, jak i Green zostali posadzeni na ławce dlatego, że nie spełniali oczekiwań, podczas gdy swoją szansę wykorzystywali zawodnicy drugiego unitu. Dość powiedzieć, że startującą piątka spędziła na parkiecie 17 minut i podczas tych 17 minut zdobyła ledwie 18 punktów, trafiając tylko pięć z 27 rzutów (18.5%). Dla porównania: rezerwowa piątka (Pressey, Lee, Wallace, Humphries, Olynyk) spędziła razem na parkiecie 13 minut  i w tym czasie zdobyła 35 punktów, trafiając 13 z 20 rzutów (65%). Wymowna jest też statystyka asyst: starterzy mieli ich ledwie 3, podczas gdy rezerwowi cztery razy więcej. Ze starterami Celtics byli -13, z ławką rezerwowych +15.

Wracając jednak jeszcze do samej sprzeczki, możecie ją zobaczyć poniżej:

Widać przede wszystkim frustrację Greena, który jeszcze przed zmianą rzuca piłką o parkiet, a następnie jakby ignoruje Stevensa, który coś do niego mówi. Kilkadziesiąt sekund później z boiska ściągnięty został Bass i to właśnie wtedy dwójka skrzydłowych wymieniła ze sobą kilka ostrych słów. Cała sprzeczka została szybko zakończona przez interwencję Keitha Bogansa oraz asystenta Jaya Larranagi, ale Green długo nie chciał usiąść na ławce, wybierając stanie obok niej. Po spotkaniu żaden z nich nie udzielił komentarza, jedynie Abby Chin z CSNNE doniosła, iż Green powiedział, że całe zajście było zwykłym nieporozumieniem, dodając że on i Bass są „po prostu zmęczeni przegrywaniem”.

Z przebiegu spotkania – w którym Celtowie dzięki świetnej grze ławki rezerwowych w drugiej kwarcie prowadzili nawet 18 punktami – można wnioskować, że Green mógł mieć pretensje do Bassa o kilka złych zagrań w trzeciej kwarcie. Silny skrzydłowy trzykrotnie tracił piłkę, dodatkowo często grał na siłę. Nie można jednak winić samego Bassa, bo od początku drugiej połowy Celtom brakowało ruchu i płynności w grze, a Jordan Crawford przez około 15 sekund akcji po prostu kozłował piłkę na wprost kosza. Nic więc dziwnego, że zdenerwowany grą swoich podopiecznych był Brad Stevens. Co ciekawe, cała piątka rezerwowych grała aż do siódmej minuty czwartej kwarty, kiedy to na parkiet weszli Crawford oraz Avery Bradley. Na ławce pozostał jednak wyjściowy frontcourt Celtics, a zmęczeni w końcówce Humphries i Olynyk nie zdołali zapobiec przegranej.

Niektórzy mogą nie zgadzać się z decyzją Stevensa o pozostawieniu Greena oraz Bassa na ławce, nieważne czy sprzeczka miała na to wpływ, czy też nie. Trzeba jednak powiedzieć, że nie każdy trener potrafiłby tak postąpić. Należy również oddać rezerwowym, że grali naprawdę dobrze i przez długi czas nie było żadnej potrzeby, aby starterzy w ogóle wracali na parkiet. Mimo wszystko, miejmy nadzieję, że między Bassem a Greenem, którzy się przecież przyjaźnią, jest już wszystko w porządku. Celtowie ponieśli 18-tą w sezonie porażkę i nic dziwnego, że frustracja w zawodnikach rośnie, tym bardziej jeśli starterzy grają jak wczoraj. Najlepszym wyjściem z takich sytuacji jest przekucie frustracji w sportową złość i oby tak też było w przypadku Celtów, tym bardziej mając na uwadze zbliżający się trip po Zachodzie, podczas którego Bostończycy w żadnym spotkaniu nie będą faworytami i zmierzą się z naprawdę silnymi ekipami.