Boston Celtics postanowili dłużej nie czekać i zrobić niejako noworoczny prezent MarShonowi Brooksowi, wysyłając go do Maine Red Claws z D-League. Oznacza to, że trzecioroczniak – który dotychczas pojawił się w tym sezonie na parkiecie ledwie dziewięć razy, grając ogółem 61 minut i notując średnio 3.2 punkty oraz 1.6 zbiórek w 6.8 minut spędzanych na parkiecie – w końcu będzie miał szanse na regularne występy. Przypomnijmy, że Brooks przywędrował do Bostonu w ramach letniego transferu z Nets (gdzie zaliczył całkiem udany debiutancki sezon), ale jak do tej pory nie zyskał uznania w oczach coacha Stevensa i grał jedynie ogony. Będzie to dla niego szansa na pokazanie swoich umiejętności.
Brooks wystąpił w tym sezonie w ledwie dziewięciu spotkaniach z bardzo prostej przyczyny – bostoński backcourt jest po prostu nieźle zatłoczony, a Brad Stevens w swojej rotacji znalazł miejsce choćby dla pierwszoroczniaka Phila Presseya, zostawiając Brooksowi minuty w garbage-time. Dodatkowo, choć 24-latek jest bardzo utalentowanym strzelcem to znany jest przede wszystkim ze swojej słabej gry obronnej, co również może mieć wpływ na jego problemy w rotacji. Co ciekawe, najlepiej spisywał się on w teoretycznie najtrudniejszym dla młodego koszykarza sezonie – Brooks w swoim pierwszym roku w NBA grał dla Nets prawie 30 minut w każdym spotkaniu, a odwdzięczał się notując średnio 12.6 punktów, 3.6 zbiórek oraz 2.3 asysty na mecz. I to by było na tyle, bo od tamtego czasu nie może on znaleźć miejsca w rotacji, także w Bostonie.
Zesłanie Brooksa do D-League wydawało się być tylko kwestią czasu, bo młody zawodnik tak czy siak większość spotkań w całości spędzał na ławce rezerwowych, a pokazać się mógł jedynie na niezliczonych treningach. Gra w barwach Red Claws powinna pomóc w odzyskaniu swojej pewności siebie, a także w odbudowaniu formy. Afiliacja Celtów w D-League ma przed sobą naładowany meczami terminarz, na czym głodny gry Brooks może tylko skorzystać. Nie zapominajmy, że w ciągu kilku najbliższych tygodni na parkiety powinien wrócić Rajon Rondo (z którym Brooks może się w Maine niedługo spotkać), a więc jeszcze trudniej będzie rozłożyć minuty między wszystkich obwodowych Celtics. Mimo to, MarShon w żadnym wypadku nie powinien traktować tego zesłania jako kary, ale bardziej jako szansę.