Celtowie ponoszą trzecią porażkę w tym sezonie, ulegając Pistons na ich parkiecie 77-87. Jest to najgorszy od lat start Bostończyków, którzy do tej pory nie wygrali jeszcze ani jednego spotkania. Z dobrej strony pokazał się Kelly Olynyk, dla którego był to pierwszy tak dobry występ w trykocie Celtics. Coach Brad Stevens ma ewidentny problem ze znalezieniem zawodnika, który przywróci drużynę na właściwe tory. Póki co przegrywają w niemal każdym aspekcie gry – skuteczności, atletyźmie, defensywie.
Celtowie, po tym jak przespali drugą kwartę, wrócili do gry w czwartej ćwiartce, odrabiając 15 punktów straty i obejmując prowadzenie już po minucie tej części gry, gubiąc niestety skuteczność na kolejne sześć minut. Pozwoliło to zawodnikom Pistons zwiększyć przewagę do dwucyfrowej liczby.
Grając piątką Bradley-Lee-Wallace-Bass-Olynyk, Celtowie zmniejszyli straty z 10 do zaledwie 2 oczek na 2:14 do końca spotkania. Po przerwie na żądanie, wziętej przez trenera Pistons, gospodarze szybko stracili piłkę, co uszło im na sucho z powodu niefrasobliwości Bostończyków. Najpierw kiepskie podanie Lee zostało przechwycone, następnie 2 straty z rzędu popełnił Bradley. Przez ostatnie 2 minuty C’s nie zdobyli ani jednego punktu i zostali wykończeni przez Josha Smitha (15 punktów, 7 zbiórek i 2 bloki) i jego kolegów. Kelly Olynyk zdobył 15 oczek, trafiając 6 z 11 rzutów, dodał do tego także 8 zbiórek. Avery Bradley zdobył 13 punktów, zbierając także 8 piłek i popełniając 6 strat. Celtowie zostali zmiażdżeni przez podkoszowe trio Smith-Drummond-Monroe, na które nie mogli znaleźć odpowiedzi. Każdy z tych zawodniów zdobył po 15 oczek.
Skrzydłowy Celtics, Jeff Green nie miał dzisiaj zbyt wiele okazji do gry. Główny filar ofensywy Koniczynek pozostał poza parkietem przez ostatnie 15 minut spotkania, kończąc je z dorobkiem 7 punktów, (3-5 z gry, 2 zbiórki, 2 asyst, +/- – 8). Vitor Faverani także spędził większość czasu na ławce rezerwowych, rozgrywając tylko 18 minut. Stevens postawił dzisiaj na small-ball, tym razem zabrakło nie 12, a zaledwie 2 minut skutecznej gry.
Trener Celtics usłyszał chyba prośby kibiców Koniczynek, ponieważ postanowił dać szansę gry MarShonowi Brooksowi i Keithowi Bogansowi. Duet obrońców spudłował wszystkie 3 oddane rzuty, grając łącznie blisko 9 minut (Brooks ponad 6, Bogans ponad 2). Kris Humphries i Phil Pressey byli dzisiaj DNP.
Pistons zdobyli o 17 oczek więcej z linii rzutów wolnych, co doskonale pokazuje jak podkoszowi Celtics nie radzili sobie z takim nadmiarem atletyzmu. Co gorsza, Celtowie popełnili karygodną ilość strat, bo aż 21. Trzeci raz w tym sezonie proste straty podczas ataku pozycyjnego oraz niedokładność w kontrach sprawia, że przeciwnicy zdobywają łatwe punkty (19 oczek z kontr). Pistons byli w tym elemencie gorsi, ponieważ stracili piłkę aż 27 razy, jednak zaledwie 5 z tych strat zakończyło się punktami dla gości.
HOT: Drugoroczniak Andre Drummond był dzisiaj najjaśniejszą postacią w ekipie gospodarzy. Zanotował game-high 15 punktów i 12 zbiórek, zdobył pierwsze 6 punktów swojej drużyny (3 wsady z rzędu), dodał do tego 2 bloki i 2 asysty.
NOT: Główna ofensywna broń Celtics pozostała dzisiaj w magazynie. Dobra gra Jordana Crawforda sprawiła, że Uncle Jeff zdobył zaledwie 7 punktów, oddając 5 rzutów.
5 rzeczy, które dzisiaj zobaczyliśmy:
- Kelly Olynyk. W końcu przestał być tym nieśmiałym, miękkim białym chłopcem, a stał się agresywnym, twardym białym facetem. Zdobył najwięcej punktów dla swojej drużyny (15), atakował kosz, rozpychał się łokciami i walczył o zbiórki, których zanotował 8 (także team-high). Miejmy nadzieję, że przewidywania GM-ów, jakoby Olynyk miał być największym stealem tegorocznego draftu okażą się prawdą.
- Miazgę na tablicach. Pistons zrobili z Celtami co chcieli, a trio Drummond, Monroe, Smith zebrało tylko 8 piłek mniej, niż cała drużyna Celtów. Stevens postawił dzisiaj na small-ball i jak widać odbiło to się w walce na deskach. Jedyny Big Man w drużynie, Vitor Faverani rozegrał tylko 18 minut, a równie wysoki Kelly Olynyk robił, co mógł, aby nie dać się wysokim zawodnikom Tłoków, jednak to było za mało.
- Koszykarza, który wyglądem przypomina Geralda Wallace’a, ale nim nie jest. Popularny G-Force ciągle nie może znaleźć swojego ofensywnego rytmu. Zdobył zaledwie 6 punktów, pudłując 4 z 6 oddanych rzutów. Jakby tego było mało Wallace nie przydał się także w walce na deskach (1 zbiórka) i pod koszami (0 bloków). Jego honor ratują 4 przechwyty.
- Straty. Zapamiętajcie to słowo, zapiszcie sobie w zeszycie, w komórce, skopiujcie do schowka w Wordzie, albowiem jest to słowo-klucz tego sezonu. Tym razem jednak nie tylko dla Celtów, bo Pistons popełnili ich o 6 więcej. Łączna ilość 48 strat w całym spotkaniu daje piękną statystykę jednej straty na minutę gry. To nie był piękny mecz.
- MarShona Brooksa i Keitha Bogansa. Obaj panowie nie dostali wystarczająco dużo minut, aby cokolwiek zdziałać, ale przynajmniej zrobili parę przebieżek w jedną i drugą stronę wzdłuż boiska.
Kolejne spotkanie Celtowie rozegrają już dzisiaj, podejmując w Memphis drużynę Niedźwiadków. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 2:00 czasu polskiego.