Bradley dla magazynu SLAM

Avery Bradley ma za sobą kilka ciężkich miesięcy – młody zawodnik Celtów (a mimo tego i tak jeden z najstarszych stażem w Bostonie) przeżył m.in. śmierć matki czy narodziny pierwszego syna, ale też odejście z zespołu kilku przyjaciół i trenera. Bradley przyznaje, że po transferze z Nets czuł się przygnębiony i w rozmowie z magazynem SLAM mówi też o kilku innych, ciekawych sprawach. Pytania dotyczą m.in. dzieciństwa czy ulubionego zawodnika z czasów młodości (tutaj odpowiedź Avery’ego może być całkiem zaskakująca), a także kogo wg. Bradleya broni się najciężej – nie powinno być niespodzianką, że 22-latek wymienił Kyrie Irvinga, który w zeszłym sezonie zdobył w meczu z C’s aż 40 punktów.

Opowiedz nam trochę o twoich rodzinnych stronach.

„Dorastałem w Tacomie, w stanie Waszyngton. To naprawdę ładne miejsce. Wszyscy grają tam w kosza. Można iść na jakiekolwiek boisko i tam zawsze będą ludzie, którzy potrafią grać.”

Gdzie przeważnie grałeś?

„Przed szkołą średnią zawsze grałem na dworze, chyba że byłem z moim zespołem AAU. Jak już poszedłem do szkoły średniej to zaczęliśmy grać w halach – zostawaliśmy tak długo, jak tylko nam pozwalali. Stanley Elementary School, zaraz obok Boys & Girls Club w południowej części Tacomy – tam sporo grałem. A także w miejscu zwanym People’s [Community] Center. Dodatkowo, mój tata służył w wojsku, więc czasem chodziliśmy do tamtejszej bazy treningowej. Przeważnie chodziliśmy gdziekolwiek, gdzie mogliśmy zagrać jakiś meczyk.”

Czy to twój tata jest osobą, która nauczyła cię grać?

„Nie, nie. Mój tata był atletyczny, ale był też bardzo nieskoordynowany – w zasadzie to wcale nie uprawiał żadnych sportów. Moich dwóch starszych braci – starszych ode mnie o osiem i sześć lat – mnie nauczyło. Najczęściej chciałem po prostu być tacy jak oni i robiłem wszystko za nimi.”

Czy uprawiałeś jakieś inne sporty?

„Futbol [amerykański]. W tym też byłem dobry. Nie uświadamiałem sobie tego jednak póki nie przenieśliśmy się do Teksasu – przeprowadziłem się tam, gdy byłem w czwartej klasie, a do Tacomy wróciłem w ósmej – gdzie wszyscy grają w futbol, a ja cały czas byłem jednym z najlepszych. Grałem w zasadzie na prawie wszystkich pozycjach tylko nie jako quarterback.”

Czy był ktoś na kim wzorowałeś swoją grę w koszykówkę?

„Szczerze mówiąc [śmiech], gdy byłem naprawdę młody to byłem wielkim fanem Detlefa Schrempfa. Kochałem tamten zespół Sonics i uwielbiałem oczywiście Gary Paytona oraz Shawna Kempa, ale Detlef Schrempf był moim ulubieńcem. Nosiłem 'jedenastkę’ na plecach z jego powodu. Byłem też wielkim fanem Seana Elliotta. Nosiłem #32 w szkole średniej.”

Czy już wtedy defensywa była twoją siłą?

„Tak, odkąd tylko zacząłem grać. Pamiętam, że w pierwszej klasie przechwytywałem piłki moim braciom i ich przyjaciołom, gdyż po prostu znałem ich ruchy. Nie chcę brzmieć jak zarozumialec czy coś, ale sposób w jaki gram w defensywie, sposób w jaki po prostu mogę przewidzieć czyjeś ruchy, naprawdę nie sądzę, by można było tego nauczyć każdego. Szczerze nie sądzę. Myślę, że to jest po prostu dar od Boga.”

Czy długo analizujesz swoich rywali?

„Przeważnie robię po prostu, co do mnie należy, ale przed meczami czytam raporty skautów i dwukrotnie oglądam film zanim zmierzę się z moim rywalem – po tym jako porzucam to analizuje rywala, a potem przed meczem raz jeszcze oglądam w szatni wideo. Chcę znać tendencje mojego rywala i się nimi zająć.”

Kto – twoim zdaniem – jest najtrudniejszym zawodnikiem do bronienia?

„Zawsze powiem, że  Rondo, ponieważ jest on moim kolegą drużyny i on po prostu jest bardzo utalentowany i niesamowicie szybki. Ale naprawdę ciężko jest też przykryć Kyrie Irvinga.”

Jaka była twoja reakcja na wielką wymianę z Nets?

„Tak właściwie to byłem w samolocie, w drodze do Tacomy, gdy transfer został uzgodniony, więc gdy wysiadłem to zobaczyłem te wszystkie wiadomości tekstowe – naprawdę byłem przygnębiony. Ci goście byli dla mnie jak starsi bracia. Miałem 18 lat, gdy przyszedłem do ligi, a oni pomogli mi stać się profesjonalistą, zarówno na, jak i poza parkietem. Ich utrata bolała, ale co jak co: ich pierwszy powrotny mecz w Bostonie, o gościu, będzie się działo!”

A co myślisz o odejściu Doca Riversa?

„Koniec końców, każdy musi robić to, co jest najlepsze dla niego i dla jego rodziny. Pomimo tego, to bolało. Celtics – nie mogę mówić jak jest w innych organizacjach – jesteśmy jak rodzina, nawet trenerzy, więc widzieć jak Doc odchodzi bolało wszystkich. Ale w tym samym czasie, życzymy mu wszystkiego najlepszego, ponieważ jest rodziną i my tak właśnie działamy, a on musiał zrobić to, co było najlepszego dla niego.”