Celtics rozpoczynają preseason od porażki

Przegraną z Toronto Raptors rozpoczęli tegoroczny preseason Boston Celtics. Celtowie nie zagrali jednak szczególnie słabo, lecz widać było, że są dopiero na początku drogi. Najlepiej spisali się chyba Gerald Wallace oraz powracający do gry po ośmiu miesiącach przerwy Jared Sullinger. Gospodarze najgorzej wypadli, jeśli chodzi o zbiórkę, gdzie wysoko przegrali z Raptors walkę na tablicach; słabo było też ze skutecznością (ledwie 40% z gry i 29% zza łuku). Cieszyć może jednak zespołowa i twarda gra o każdą piłkę. Okazuje się więc, że był to całkiem niezły debiut Brada Stevensa i całkiem zwyczajny mecz przedsezonowy, w którym bynajmniej nie chodziło o to, kto wygra, a kto przegra.

BOXSCORE

Celtics niezbyt dobrze rozpoczęli swój pierwszy przedsezonowy mecz. Sporo kontestowanych rzutów sprawiło, że większość z nich po prostu odbijało się od obręczy, a gospodarze przez długi czas nie mogli się przełamać. Od samego początku dużo miejsca pod bostońskim koszem miał Jonas Valanciunas (5/7 FG, 10 pkt, 10 zb, 2 blk), który po raz kolejny pokazywał, że Celtom brakuje przede wszystkim solidnego centra, który mógłby postraszyć blokiem. Z dobrej strony pokazał się też Kris Humphries (4/8 FG, 3/4 FT, 11 pkt, 3 zb), który od razu zaskarbił sobie sporo sympatii, przynajmniej mojej. Hump przede wszystkim walczył o zbiórki i wymuszał faule, zostawiając na parkiecie sporo zdrowia, a do tego pokazał swój solidny rzut z półdystansu. Tak samo zresztą inny hustle-guy, czyli Gerald Wallace (6/10 FG, 2/5 3PT, 16 pkt, 4 ast).

Ze świetnej strony pokazywał się Avery Bradley (5/16 FG, 2/3 3PT, 12 pkt, 3 ast, 3 stl, 3 straty), który po prostu miażdżył swoich rywali w defensywie, tak jak zresztą nas do tego przyzwyczaił. Do tego pewnie rzucał zza łuku, nie bojąc się brać na siebie odpowiedzialności, jednak o wiele słabiej było na półdystansie. Po tych pierwszy słabych minutach w końcu przyszła też o wiele lepsza obrona, ale przede wszystkim dobra help-defense, która sprawiła, że Raptors już po pierwszej kwarcie mieli na koncie 8 strat (ogółem aż 25). Celtics grali sporo screen-game, mogła też się podobać współpraca wysokic., gdzie szczególnie wyróżniał się Kelly Olynyk (1/5 FG, 2/3 FT, 4 pkt, 5 ast, 2 zb). Celtics w pierwszej kwarcie trafili tylko 40% swoich rzutów, ale mimo tego i tak prowadzili jednym punktem, odrabiając 12-punktową stratę.

Celtics vs Raptors

Druga kwarta rozpoczęła się z kolei od mocnego uderzenia Celtów – dobra defensywa prowadziła do szybkiego ataku. Kilka dobrze wymuszonych strat pozwoliło Celtom na wyprowadzenie świetnych kontr. Natomiast każdy atak pozycyjny to wiele podań i dobry ball-movement. Udany debiut zaliczył Vitor Faverani, który w 11 minut gry zdobył 2 punkty, miał też 3 zbiórki, 2 przechwyty i 2 bloki. Po krótkim czasie gra się uspokoiła i wyrównała. Zupełnie niewidoczny w pierwszej połowie był Jeff Green (2/7 FG, 0/4 3PT, 6 pkt, 2 ast, 3 straty), jakby unikający odpowiedzialności. Do przerwy Celtowie przegrywali 48-53. Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy, Raptors skutecznie powiększyli przewagę, a kolejne punkty dokładał Rudy Gay (7/11 FG, 17 pkt, 2 zb, 2 stl, 4 straty), który znacząco wygrywał pojedynek z Greenem. Dość powiedzieć, że gdy ten trafiał swój pierwszy rzut z gry to lider Raptors miał już 17 punktów na koncie. Wciąż sporo zamieszania pod koszami robił Valanciunas i to głównie dzięki niemu goście zdobyli aż 52 punkty z pomalowanego (przy 34 gospodarzy) i wygrali walkę na tablicach stosunkiem 46-26.

Mimo to, należy pochwalić solidną grę Brandona Bassa (4/8 FG, 8 pkt, 4 zb), ale też przede wszystkim Jareda Sullingera (5/11 FG 0/2 3PT, 4/5 FT, 14 pkt, 6 zb, 4 ast w 20 minut gry), który przecież nie jest jeszcze w najlepszej formie po kontuzji pleców, jednak jego boiskowe IQ znacząco pomaga mu w grze, nawet jeśli do dobrej dyspozycji jeszcze daleko. Pod koniec trzeciej kwarty szczególnie dobrze prezentował się się Wallace, a dobra, zespołowa gra (25 asyst przy 33 trafionych rzutach) sprawiła, że Celtowie odrobili kilka punktów straty i przed ostatnią odsłoną przegrywali tylko dwoma punktami. Zdecydowanie słabiej niż w pierwszej połowie grał Bradley, który wciąż miał problemy z rzutem, a do tego niezbyt wychodziły mu wejścia pod kosz. Naprawdę mogła się za to podobać gra Wallace’a, który rzeczywiście zaimponował w swoim debiucie w trykocie C’s. Imponował też Terrence Ross (6/10 FG, 12 pkt, 4 stl), który kilkakrotnie popisał się efektownymi wsadami. Raptors zdołali odskoczyć Celtom na trzy minuty przed końcem, a nieskuteczność oraz błędy gospodarzy sprawiły, że zawodnicy z Toronto spokojnie dowieźli zwycięstwo do końca, wygrywając 97-89.  Kolejny mecz już w środę z New York Knicks.