Ainge: Nie tankujemy, ale…

Wszyscy, łącznie z zawodnikami i trenerami, a na czele z zarządem Boston Celtics, powtarzają jak mantrę, że Celtowie wcale nie będą tankować w przyszłym sezonie. Tankować, czyli po prostu upaść możliwie jak najniżej i wyciągnąć tym samym możliwie jak najwyższy wybór w drafcie. Danny Ainge po raz kolejny zapowiedział, że Celtics tankować nie mają zamiaru, jednak gdy stanie się coś nieprzewidywanego to… wszystko się może zdarzyć. Czyli innymi słowy: nigdy nic nie wiadomo. Generalny menedżer Bostończyków zdaje sobie więc sprawę tego, że tankowanie rzeczywiście jest opcją w przyszłym sezonie. Pytanie tylko czy opcją realną i dobrą. A tutaj Ainge ma już spore wątpliwości.

W niedawnym wywiadzie dla Sports Ilustrated generalny menedżer Celtów przyznał:

„Gdy idę miastem, to najwięcej słyszę głosów 'Hej, nie wygrajcie zbyt wielu meczów.’ Jest wielu kibiców, którzy chcą, byśmy grali pod draft.”

Co kibice mogą słyszeć w odpowiedzi? By uważali na to, czego sobie życzą:

„[Tankowanie] jest cięższe niż się ludziom zdaje. W uogólnieniu jest to bardzo prosta rzecz i bardzo łatwo się o tym rozmawia czy filozofuje. Ale ciężko jest przez to przejść – dla fanów, dla trenerów, dla właścicieli, dla sponsorów, dla naszych partnerów telewizyjnych.”

Ale przede wszystkim dla zespołu. Tankowanie ma bowiem dobre strony, ale są też te złe. No i jest też trudne dla trenera, który w NBA dopiero debiutuje. Ainge argumentuje też swoją postawę tym, że w przyszłorocznym drafcie nie widzi ani jednego Kareema Abdul-Jabbara czy Tima Duncana, którzy mogliby – jak ta właśnie dwójka – odmienić losy niejednej organizacji. Z drugiej strony, widzi on Celtów walczących nawet o playoffs:

„Mogę widzieć nasz zespół grający lepiej niż niektórzy mogliby pomyśleć, ale mogę też zobaczyć zespół, który zmaga się z pewnymi problemami, ponieważ nie mamy tej gwiazdy. Oczywiście z wyjątkiem Rondo, ale nie wiemy, kiedy on wróci.”

Pytanie jednak, czy warto jest dostać się do playoffs i odpaść już w pierwszej rundzie, czy też może zawalczyć o wyższy wybór w drafcie. Tego nie wiemy, ale wydaje się, że głównym celem Celtów na ten przyszły sezon jest podjęcie takiej strategii, która w 2007 roku przyniosła Celtom transfery Raya Allena oraz Kevina Garnetta. Strategii, która zakłada rozwój młodych zawodników, ustabilizowanie pozycji tych nieco starszych, a także niekoniecznie najwyższy wybór w drafcie. Inny model przebudowy pokazali z kolei Oklahoma City Thunder, którzy swój kręgosłup zbudowali właśnie poprzez dobre wybory w drafcie.

Z drugiej jednak strony, czy Thunder byliby dzisiaj tym, kim są, gdyby Trail Blazers wybrali w 2007 roku Duranta, a nie Grega Odena? Tego nie dowiemy się nigdy, ale choćby ten przykład pokazuje, że w parze z nawet najlepszym planowaniem musi też iść odrobina szczęścia. To szczęście dopisało także Celtom, gdy z 15. numerem wybierali Ala Jeffersona, który był głównym elementem transferu z Minnesotą Timberwolves, na mocy którego Ainge’emu udało się pozyskać KG.

Ainge otwarcie mówi więc, że Celtics w przyszłym roku nie będą walczyć o mistrzostwo, nie będą w gronie tych, którzy w sezonie regularnym bić się będą o 65 zwycięstw. Jednocześnie zdejmuje on niejako presję z ramion trenera Stevensa, dla którego debiut w NBA może okazać się bardzo bolesny – Stevens jest przecież nieco przyzwyczajony do zwycięstw i sukcesów, jakie odnosił z małą uczelnią Butler. Po przeskoku do NBA może jednak okazać się, że tych zwycięstw – przynajmniej na początku drogi – wcale nie będzie tak dużo. Ainge podkreśla jednak, że trener nie powinien być odbierany tylko i wyłącznie przez bilans drużyny, a porównania Stevensa do poprzednika na tym stanowisku, czyli Doca Riversa (który zapewne sam powalczy o 65 zwycięstw z Los Angeles Clippers) nie będą miały większego odniesienia:

„O to właśnie chodzi. Doc był ustabilizowaną siłą. Był liderem tego zespołu na dobre i na złe. Wcale nie był lepszym trenerem w sezonie, gdy pozyskaliśmy KG i zdobiliśmy mistrzostwo, niż w sezonie wcześniej, kiedy to przegraliśmy 18 spotkań z rzędu. Wcale nie był lepszym trenerem. Miał po prostu możliwość. Doc nie będzie w przyszłym sezonie lepszym trenerem niż był w zeszłym, gdzie uzyskaliśmy bilans 41-40, ale zapewne wygra 25 meczów więcej, ponieważ teraz jeździ szybszym samochodem.”

I trudno się z Ainge’em nie zgodzić, bo trener jest tak samo dobry jak jego drużyna. Drużyna, czyli zawodnicy. Dlatego nawet jeśli Stevens będzie musiał zmierzyć się z gorzkim smakiem porażki to nie będzie to znaczyć, że jest słabym trenerem. To chyba głównie takie rozumienie Ainge’a sprawiło, że 36-latek otrzymał aż 6-letni kontrakt.

Słowem podsumowania: Celtics są w dobrym miejscu na starcie tej przebudowy, jednak dopiero kolejne miesiące i następujące po sobie zdarzenia pokażą, w jaką stronę Bostończycy pójdą dalej i czy to ta właściwa strona. Pewne jest, że zespół będzie chciał wygrywać, gdyż o to przede wszystkim chodzi. Nie zawsze będzie się to udawało, ale ten przyszły sezon to przede wszystkim rozwój i stabilizacja. A może przy okazji także wysoki wybór w drafcie. To się jeszcze okaże, jak zresztą mówi sam Ainge:

„Nagle Rondo może wypaść do końca sezonu, tak samo kilku innych kluczowych zawodników i może wtedy cele zmienią się na przestrzeni sezonu. Ale na początku sezonu, zaczynamy na całego. I zobaczymy, co możemy zrobić.”