Paul Pierce zaczyna obecnie nowy etap w swojej karierze i choć to w zasadzie dopiero drugi etap w NBA to jednak przed Pierce’em chyba najcięższe chwile związane z nową koszulką, halą, kolegami czy trenerem. Pierce wie już jednak, jak będzie wyglądał ten etap po NBA, czyli po zakończeniu kariery. I chyba nikt nie będzie zdziwiony, jeśli okaże się, że Paul swoją przyszłość wiąże oczywiście z Bostonem, czyli miastem, do którego zdecydowanie należy jego serce. 35-latek ma nadzieję wrócić nie tylko do swojego ukochanego miasta, ale też do swojego ukochanego klubu, któremu tak wiele zawdzięcza i któremu sam tak wiele dał. Może jakiś biznes, może jakaś restauracja, a może posada w zarządzie Celtics?
Pierce przyznał, że te kilka ostatnich miesięcy po transferze z Nets pozwoliło mu na głębsze zastanowienie się nad swoim życiem. I tak, wiemy iż The Truth po zakończeniu swojej kariery zawodniczej chce powrócić do Beantown – nie chce jednak pojawić się jedynie na pięknej ceremonii z okazji zakończenia kariery, a potem zniknąć, lecz chce stworzyć w Bostonie coś znaczącego, czego wcześniej nie było:
„Chciałbym mieć w Bostonie jakiś biznes. Może coś jak bar sportowy. Z wielką chęcią otworzyłbym tam coś takiego. Żaden z byłych wielkich Celtów tak nie zrobił. Myślałem o tym, dlaczego nikt nie otworzył ładnej restauracji? Widzi się restauracje Dona Shuli, Michaela Jordana, a Magic [Johnson] ma teatry w Los Angeles. Czemu tutaj nikt nic takiego nie robi? Cała ta historia, wszystkie te mistrzostwa – dlaczego nikt nic takiego nie zrobił?”
Pierce – który nie tak dawno temu mówił, że po odwieszeniu butów na kołek chciałby zająć się menedżerką – dodaje też, że w przyszłości mógłby ponownie związać się z bostońską organizacją, tym razem jednak nie jako zawodnik, ale jako działacz:
„Kto wie? Mogę pracować dla Wyca Grousbecka czy Danny’ego Ainge’a. Wielu zawodników tego nie rozumie. Ja zawsze rozumiałem, ale oni pozwalają by w to wszystko wplątało się ich duma i ego. Zarobiłem tutaj mnóstwo pieniędzy, zbudowałem relacje, zdobyłem mistrzostwo i dziękuje wszystkim za wszystko, co mi dali. Jak mogę być zły za wszystko, co otrzymałem. Jestem wdzięczny.”
Te ostatnie zdania to odnośnie jakichś potencjalnych złych uczuć w stronę Celtics, których oczywiście nie ma. Były kapitan zespołu powiedział także, iż jego zdaniem Celtowie nie powinni mieć problemów z przyciąganiem dobrych wolnych agentów:
„Boston bardzo się zmienił, odkąd tam przybyłem. Jest tam o wiele więcej atrakcji, a samo miasto dojrzało. Myślę, że jest to świetne miejsce do gry. Mi się tam bardzo podobało. Miejmy nadzieję, że fakt iż takim zawodnikom jak ja czy Kevin podobało się tam to jest to znak dla innych zawodników, że jest to dobre miasto do gry.”
Tak w zasadzie to żadna z powyższych wypowiedzi nie powinna dziwić, bo doskonale wiemy, że Pierce zakochał się w Bostonie z wzajemnością i złego słowa o samym mieście czy też klubie po prostu nie powie. Mimo to, miło jest słyszeć takie słowa i dobrze jest wiedzieć, że Pierce o Bostonie nie zapomniał. Jego powrót w charakterze działacza byłby czymś naprawdę fajnym, a jeszcze lepsza byłaby jego restauracja/bar. Kto wie, może jednak Pierce najpierw wróci do Bostonu jeszcze jako zawodnik? Byłoby to chyba idealne zakończenie kariery tego wielkiego zawodnika i chyba wszyscy mamy nadzieję, że Paul ostatniego meczu w barwach Celtics jeszcze nie rozegrał. A tymczasem nie pozostaje nam nic innego jak trzymać kciuki za niego i za Kevina na Brooklynie.