Paul Pierce udzielił niedawno wywiadu dla magazynu SLAM, w którym odniósł się między innymi do swojego odejścia z Bostonu, a także powrotu do TD Garden w przyszłym sezonie, który z pewnością będzie bardzo emocjonalnym przeżyciem dla Pierce’a, wieloletniego kapitana drużyny i żyjącej legendy klubu. Pierce przyznał przede wszystkim, że nie chciał być częścią przebudowy, co zresztą rzeczywiście powtarzał przez kilka ostatnich lat, choćby w styczniu tego roku, czy także zraz po zakończeniu zeszłego sezonu po porażce z New York Knicks w pierwszej rundzie playoffs. Paul odniósł się także do odejścia Doca Riversa, a wszystkie ruchy poczynione tego lata były obopólne.
Przede wszystkim, Pierce starał się obronić nieco Riversa, mówiąc że ten wcale nie postawił krzyżyka na Celtics po tym, jak padło pytanie o to, czy Doc rzeczywiście opuścił Celtów:
„Doc zawsze mówił, że nie chce być częścią przebudowy. Ja także jasno stawiałem swoje stanowisko w tej sprawie przez ostatnie cztery czy pięć lat. Po sezonie, władze zdecydowały się iść w tym kierunku. Sprawiło to, że Doc wyglądał tak, jakby opuszczał Celtów, ale w tym samym czasie to było obopólne – koniec końców wszystko dotyczyło obu stron. Transfer, odejście Doca. Ja nie chciałem być częścią przebudowy, tak samo Kevin, tak samo Doc. Myślę, że to wszystko było obopólne. Zrobiliśmy dla całej organizacji tak wiele, że chcieli nam pomóc na koniec naszego pobytu tutaj. Doc poszedł więc do LA, a my zostaliśmy wysłani na Brooklyn z szansą zdobycia mistrzostwa.”
Pierce nie do końca jednak mówi prawdę i to głównie o to wszystko się tutaj rozchodzi. Rivers po podpisaniu pięcioletniej umowy w 2011 roku mówił przecież, że jeśli przebudowa będzie konieczna to on się jej podejmie. Porównywał się do takich trenerów jak Jerry Sloan czy Gregg Popovich. Okazało się jednak, że Doc po prostu kłamał i trzeba tutaj nazwać rzeczy po imieniu. I to jest właśnie powód, dla którego tak bardzo byłem i wciąż jestem rozczarowany Dokiem, choć przecież cały czas bardzo go lubię i szanuję za wszystko, co dla Celtów zrobił. I to właśnie z tego powodu byłem i wciąż jestem po stronie właścicieli i Ainge’a, który po odejściu Doca mówili, że to był tylko i wyłącznie jego wybór.
Koniec końców, chyba wszyscy mogą być jednak zadowoleni z tego, jak sprawy potoczyły się dalej – po sześciu latach pięknej ery Celtics weszli w nową, konieczną fazę, a zarówno Rivers, jak i Garnett oraz Pierce przeszli do takich miejsc, gdzie cały czas mają szansę na walkę o mistrzostwo. Na dodatek, Celtics w przeciągu kilku tygodni zebrali też cztery wybory w pierwszych rundach kilku kolejnych draftów, co zdecydowanie ułatwi proces przebudowy. No i z tego wszystkiego jest jeszcze Brad Stevens, o którym na razie możemy mówić same ciepłe słowa, choć przecież nie wiadomo jak potoczy się jego przygoda z NBA (trzymajmy kciuki, by jak najlepiej).
Wracając do samego wywiadu, który warto przeczytać (Pierce mówi jeszcze m.in. o Deronie Williamsie, który zdaniem Pierce’a ma być w przyszłym sezonie w gronie kandydatów do MVP czy też o przystosowaniu się do zmiany, jaką jest przeprowadzka na Brooklyn) były zawodnik Celtics (kurcze, naprawdę dziwnie używać takiego zwrotu określając właśnie Pierce’a) wypowiada się też o swoim powrocie do Bostonu, który z pewnością będzie całkiem emocjonalnym przeżyciem:
„O tak, to zdecydowanie będzie emocjonalne. Spędziłem w Bostonie prawie połowę swojego życia, więc wiele emocji sięgnie naprawdę głęboko z powodu tamtejszych przyjaciół i rzeczy, które tam osiągnąłem.”
Przypomnijmy, że pierwszy taki powrót Pierce’a do ukochanego TD Garden nastąpi najprawdopodobniej 26 stycznia 2014 – najprawdopodobniej, bo Nets przyjeżdżają też do Bostonu w ramach offseasonu, lecz bardzo mało realne jest to, aby do Beantown przyjechali wtedy też Pierce i Kevin Garnett.