Nie ma Big Three, będzie Big Duo?

Gdy Boston Celtics zatrudnili Brada Stevensa jako swojego 17. w historii trenera to wiele osób wieszczyło koniec przygody z Bostonem dla Rajona Rondo. Tymczasem wydaje się, że zatrudnienie Stevensa to wcale nie koniec, lecz początek nowego rozdziału dla Rajona Rondo. Na ten moment wszystko mówi nam, iż nowy trener Celtów nie będzie mieć pod górkę z Rondo, który jest bardzo otwarty na współpracę i ma nadzieję, że razem ze Stevensem poprowadzą Celtics do kolejnych sukcesów. Nie jest w jego intencji sprawianie żadnych problemów nowo zatrudnionemu trenerowi, lecz jest bardzo podekscytowany tym, co niesie przyszłość. Można mieć więc tylko nadzieję, że Rondo ze Stevensem stworzą naprawdę wielki duet.

Bardzo fajne jest to, że z obu stron dochodzą do nas głosy, że zarówno Stevens, jak i Rondo nie mogą się doczekać współpracy. Ich porozumienie będzie kluczowe dla dalszych losów bostońskiej organizacji, jeśli oczywiście to wokół Rondo ma zamiar budować Ainge, a wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie. Generalny menedżer Celtics zaraz po wyborze 36-latka na stanowisko głównego trenera zadzwonił do swojego zawodnika, by go o tym poinformować, a ten przyjął tę wiadomość z aprobatą. Stevens z kolei już na pierwszej konferencji wypowiadał się o Rajonie w samych superlatywach:

„Nie ma większego fana Rondo ode mnie. Jego instynkty, jego umiejętność sprawiania, że każdy staje się lepszy; widzi rzeczy po zagrywkach. Każdy, z kim rozmawiałem, zachwycał się tym, jak inteligenty on jest. Rozmawiałem z nim wczoraj przez telefon i z niecierpliwością czekam, by z nim usiąść i porozmawiać o grze. Jestem całkiem otwartym gościem.”

„Nie martwię się o reputacje. Słyszy się sporo rzeczy o wielu ludziach przez cały ten czas, a potem siadasz z nimi i wszystko pasuje, wszystko się zgadza.”

„Nie mogę się doczekać, by z nim porozmawiać. Nie tylko dlatego, że jest naprawdę dobrym koszykarzem, ale dlatego że jest bardzo inteligenty, co można zobaczyć podczas meczów. Myślę, że on posiada to coś; nie tylko jest inteligenty, w tym jak gra, ale również ma świetne instynkty, by widzieć kolejne zagrania. Można to zobaczyć po obu stronach parkietu.”

„Wystarczy połączyć to z dobrym konkurencyjnym duchem i otrzyma się to, jaki był Rondo, a jest on naprawdę, naprawdę dobrym zawodnikiem, jednym z najlepszych w lidze. Nie mogę się doczekać, żeby go spotkać. Nie mogę się doczekać, by spędzić z nim czas. Mam nadzieję, że czasem będzie mógł poczuć się, że nauczył się ode mnie jednej czy dwóch rzeczy, ale wydaję mi się, że to ja nauczę się więcej od niego.”

Stevens dodał też, że zaraz po objęciu posady trenera w Bostonie rozmawiał z Rondo i była to całkiem dobra wstępna rozmowa, jednak czeka na zdecydowanie więcej. Tymczasem wczoraj głos zabrał też agent Rondo, Bill Duffy, który mówił m.in tak:

„Co próbowałem przekazać Rajonowi to, że miał świetnych mentorów, grał z paroma Hall of Famerami, więc wiele się nauczył, a teraz niejako pchnięty jest do tej roli i jest do niej przygotowany. To będzie wyzwanie, ale wyzwanie takie, które może się powieść, a zaczyna się ono od niego jako lidera zespołu.

„Brad Stevens był bardzo pochlebny wobec Rondo i powiedział, że chce się od niego uczyć, ponieważ Rondo wie o lidze więcej niż Stevens. Jest on jednak mądrym gościem z bardzo dobrą przeszłością, a Rondo jest jednym z najlepszych graczy w grze, więc to może być naprawdę wyjątkowe i unikalne.”

Duffy dodał też, że Rondo jest podekscytowany swoją rolą lidera, ale też lekko poddenerwowany odpowiedzialnością, jaka na niego w tym momencie spada. Wydaje się jednak, że Stevens jest w tym momencie idealnym człowiekiem na stanowisku trenera Celtics i razem z Rondo mogą sobie tylko nawzajem pomóc, a nie zaszkodzić. Skąd więc te opinie, jakoby Rondo miał być swoistym „zabójcą trenerów”? Ben Rohrbach z WEEI odwalił świetną robotę i w swoim artykule wykazał, że większość rys na charakterze Rondo jest po prostu przereklamowana. Oczywistym jest, że 27-latek ma charakter niełatwy, jest zawodnikiem upartym i wiele tych rys sprowadził na siebie sam, głównie poprzez kilka incydentów z sędziami. Niedawno jednak dostało mu się też za odejście Doca Riversa, podczas gdy sam Rivers kategorycznie temu zaprzeczył i powiedział wręcz, że jego relacja z Rondo z każdym rokiem się rozwijała, by w ostatnich miesiącach osiągnąć apogeum.

Rohrbach w swoim artykule przedstawia kolejne etapy kariery Rondo i pokazuje, że nawet pomimo tego, że sam zawodnik przyznaje, że nie jest łatwo być jego trenerem, to jednak większość opinii jest totalnie przesadzonych. Wydaje się, że powodem tych wszystkich plotek i opinii jest jedna wypowiedź Danny’ego Ainge’a, który w wywiadzie udzielonym w czerwcu 2009 powiedział: „Musi dorosnąć w niektórych przypadkach”. Do tej pory jest to chyba najostrzejszy publiczny krytycyzm w stronę Rondo. Co ciekawe jednak chwilę potem Ainge dodał też:

„Rondo zdecydowanie nie jest siłą niszczącą w naszym zespole. Jest dynamicznym zawodnikiem i my kochamy tego dzieciaka. Więc, nie chcemy trejdować Rondo dlatego, że spóźnił się na playoffowy mecz albo dlatego, że w pewnych aspektach musi dorosnąć. Kilku z naszych 30-letnich zawodników także musi dorosnąć, więc myślę, że teraz jest po prostu wiele spekulacji z powodu kończącego się kontraktu Rondo, tego że spóźnił się na mecz i nie zagrał dobrze w serii z Orlando. I myślę, że wiele osób robi więcej niż powinni robić w przypadku czegoś, czego nie ma.”

Dalej czytamy, że wszystko zaostrzyło się zeszłego lata, gdy ujawniono jakieś spory z Rayem Allenem. Wiemy jednak, że nie był to główny powód odejścia Allena, o czym mówił m.in. Doc Rivers. Allen chciał podobno odgrywać większą rolę, ale coraz więcej minut zyskiwał Avery Bradley. To już nie wina Rondo, jednak co ciekawe Ray nie miał nic przeciwko, żeby jego rola została pomniejsza w Miami Heat. Cóż, opłaciło mu się, zdobył mistrzostwo, gratulacje, koniec tematu. Największa fala krytyki wobec Rondo pojawiła się jednak przed miesiącem, gdy Chris Sheridian przekazał raport (dość zniekształcony zresztą) z roku 2011, co potwierdził zresztą Danny Ainge. A chodziło o sesję filmową między meczami numer dwa i trzy przeciwko Miami Heat w półfinałach konferencji, kiedy to Rondo odpowiedział na krytykę rzuceniem małej lodóweczki w telewizor, na którym analizowane był jego straty. Kilka miesięcy po całym zajściu tak opisał je Rondo:

„Wstałem i zrobiłem, co zrobiłem. Doc wstał i coś powiedział, to było tyle. Odwróciłem się i wybiegłem. I tyle. Poszedłem do domu i myślałem o tym, co zrobiłem. Porozmawiałem z KG i wróciłem następnego dnia i przeprosiłem zespół.”

Rondo nie tylko przeprosił zespół, ale też zaliczył potem jeden z najbardziej pamiętnych występów w swojej karierze, gdy z przemieszczonym łokciem wrócił na parkiet i poprowadził Celtów do jedynego zwycięstwa w serii. Rohrbach dodaje też, że Kevin Garnett przez całą karierę zwykł omijać zawodników, którzy odpowiednio nie respektują, a tymczasem mimo dekady różnicy w wieku między KG a Rondo stali się oni bardzo dobrymi przyjaciółmi. Odsyłam do przeczytania całego artykułu, który gorąco polecam.

Chodzi o to, że Rondo nie jest wcale taki zły, jak ludzie go malują. Oczywistym jest, że jak każdy ma swoje za uszami, jednakże nie należy przesadzać, mówiąc o Rondo jak o rozkapryszonej gwieździe, która za nic w świecie nie będzie chciała podporządkować się jakiemukolwiek innemu trenerowi, który nie nazywa się Doc. Rondo sam przyznał, że nie jest łatwo być jego trenerem, ale to dlatego że ma on swoje zdanie i nie boi się go powiedzieć na głos. I wydaje się, że Brad Stevens właśnie na to czeka. Nowy trener Celtów jest przecież człowiekiem bardzo otwartym i skorym do współpracy, a razem z Rondo powinien stworzyć bardzo fajny duet trener-zawodnik, który może na sobie polegać w różnych momentach. Obaj mogą się bardzo fajnie uzupełniać i należy mieć nadzieję, że uda im się złapać wspólną więź, która przełoży się na całą drużynę i jej dobro.

Rajon Rondo

Wydaje się też, że w najbliższych miesiącach Rondo na pewno nie zostanie wytransferowany. Wiadomo, że Ainge zawsze wysłucha ofert (wg. agenta Rondo ten „już się przyzwyczaił” do ciągłych plotek transferowych na swój temat), ale na ten moment nie jest w intencji generalnego menedżera Celtics handlowanie 27-letnim rozgrywającym, który przecież cały czas przechodzi rehabilitację i jego wartość transferowa jest dość niska. Poza tym, Ainge zapewne chce zobaczyć, czy Rondo rzeczywiście może być liderem tego zespołu i czy to wokół niego powinien budować nową drużynę. Jeśli pojawią się jakieś problemy to najprawdopodobniej będziemy bardzo często słyszeć o Rajonie w plotkach transferowych przed trade-deadline albo po sezonie. Warto też dodać, że za rok Rondo będzie wkraczał w ostatni rok swojej umowy, co także będzie miało wpływ na jego przyszłość.

Przede wszystkim jednak, Rondo będzie miał w przyszłym sezonie sporo rzeczy do udowodnienia, podobnie zresztą jak i Stevens. Co do obu jest wiele powątpiewań i sporo pytań – czy Stevens odnajdzie się w NBA, czy nie skończy jak Rick Pitino, czy w NBA będzie potrafił odnieść sukces?; czy Rondo będzie liderem, czy będzie potrafił grać bez Garnetta i Pierce’a obok siebie, czy wróci do formy po zerwaniu więzadła? I obaj będą chcieli udowodnić wszystkim wątpiącym, że są w błędzie. A już tym bardziej Rondo, który przecież zrobi wszystko, by pokazać Riversowi jak bardzo się mylił, zostawiając Celtów na rzecz Los Angeles Clippers i Chrisa Paula.

Pamiętajmy jednak, że Rondo wróci do gry po bardzo poważnej kontuzji, pierwszej tak poważnej w jego karierze i będzie potrzebować trochę czasu, by dojść do przynajmniej swojej optymalnej formy. Nie wiadomo też dokładnie, kiedy Rajon miałby wrócić, lecz zarówno Ainge, jak i agent RR, Duffy, zgadzają się, że pierwszy mecz przyszłego sezonu jest dobrym celem:

„Brzmi nieźle. Nie chcemy nakładać na niego żadnego presji ani też niczego przewidywać, ale najważniejsze jest, by być zdrowym i gotowym w stu procentach. Rehabilitacja przebiega zgodnie z terminami i przewidujemy, że wróci na sto procent.”

Duffy uważa też, że nie należy doszukiwać się żadnych podobieństw między Rondo a Derrickiem Rose’em, którego powrót nieustannie się przedłuża, głównie z powodu psychiki zawodnika Chicago Bulls:

„Myślę, że operacja Rajona była mniej dotkliwa, więc jest on bardziej optymistyczny. Nie sądzę, żeby taka była natura Rajona [w odniesieniu do Rose’a]. Nie będzie specjalnie cierpliwy, ale w sensie psychologicznym sobie poradzi. To była wielka przeszkoda dla Rose’a, ale Rajon nie jest taki sam.”

Rzeczywiście, Rajon nie jest taki sam. Bardzo prawdopodobne, że ta kontuzja nie tylko niezbyt mocno odbije się na Rondo, ale też będzie kolejną motywacją, by udowodnić wszystkim, że są w błędzie, co do jego osoby. Przed Rondo kilka ważnych miesięcy i spore wyzwanie. Podobnie zresztą jak u Stevensa, który także stoi przed bardzo trudnym wyzwaniem. Pewne jest, że obaj nie mają żadnych podstaw, by sobie szkodzić, bo to działa w dwie strony. Zamiast tego, ich celem powinno być i z pewnością jest połączenie sił, bo to też działa w dwie strony. Tylko pomagając sobie nawzajem są w stanie odnieść sukces. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że dla obu sukces jest niezmiernie ważny to można być pewnym, że zarówno Rajon Rondo, jak i Brad Stevens zrobią wszystko, co w ich mocy, aby razem do tego sukcesu dojść. A wszystko w imię Boston Celtics.