Offseason 2013: Co dalej? vol. 2

To rzeczywiście jest naprawdę interesujący offseason, tak jak się tego spodziewaliśmy w pierwszej części naszego quo vadis. Na dzień dzisiejszy wiemy już o wiele więcej niż wtedy, gdy Celtics odpadali z playoffs. Wiemy już, że nie ma z nami Doca Riversa, który powędrował do Los Angeles Clippers. Wiemy też, że nie będzie z nami Kevina Garnetta oraz Paula Pierce’a, którzy powędrują do Brooklyn Nets. Jest z nami wciąż Rajon Rondo, czyli jedyny zawodnik w obecnym składzie, który jest w posiadaniu mistrzowskiego pierścienia za rok 2008. Jest też Danny Ainge. W obliczu tego wszystkiego postanowiłem rozpisać nieco obecną sytuację Celtics, a także możliwe kolejne kroki naszego GM-a.

No cóż, zaczynamy przebudowę. Transfer z Nets dokładnie pokazał, że Celtics wiedzieli już, iż ze starą gwardią nic większego nie ugrają. Dlatego Ainge zdecydował się rozpocząć przebudowę, by Celtics mogli jak najszybciej do tej walki o najwyższe cele wrócić. Transfer, na mocy którego Pierce i Garnett lądują na Brooklynie jest dość skomplikowany i do 10. lipca być może jeszcze nieco się zmieni, dlatego też warto najpierw zwrócić uwagę na czysto finansowy aspekt tej wymiany.

Okazało się, że największym wygranym tej wymiany został… Keith Bogans. Do tego jednak zaraz wrócimy. Najpierw spójrzmy na kwestie kontraktowe, które prezentują się jak poniżej.

Kontrakty wychodzące:

Zawodnik 2013/14 2014/15 2015/16
Kevin Garnett $12,433,735 $12,000,000 $0
Paul Pierce $15,333,334 $0 $0
Jason Terry $5,225,000 $5,450,000 $0

Kontrakty przychodzące:

Zawodnik 2013/14 2014/15 2015/16
Gerald Wallace $10,105,855 $10,105,855 $10,105,855
Kris Humphries $12,000,000 $0 $0
MarShon Brooks $1,210,080 $2,179,354 $3,201,471
Keith Bogans ok. $5,000,000 ok. $5,000,000
ok. $5,000,000
Kris Joseph $788,872 $0 $0

Opcja zespołu / Oferta Kwalifikacyjna / Umowa niegwarantowana

Garnett miał umowę tylko w połowie gwarantowaną, jeśli chodzi o sezon 2014/15, lecz Nets zagwarantują mu całość, przez co dość utrudniony byłby potencjalny powrót KG do Celtics za rok (w przypadku umowy niegwarantowanej wystarczyłby buyout). Pierce z kolei zostanie wolnym agentem i będzie mógł się związać z kimkolwiek tylko będzie chciał, także z Celtics, lecz na ten moment bardzo trudno spekulować, czy powrót tej dwójki do Bostonu jest w ogóle realną opcją. Co do wysokości umowy Keitha Bogansa – tutaj także nic jeszcze nie jest pewne, wszak bardzo prawdopodobne. Chodzi o to, że suma wychodzących kontraktów od Celtics to $32,992,069 dolarów. Jason Terry ma jeszcze w swojej umowie tzw. trade kicker na poziomie 7.5%, przez co suma ta wzrasta do $33,392,382 dolarów. Nets są zespołem ponad luxury tax, a to oznacza, że mogą przyjąć maksymalnie 125% plus $100,000 dolarów wartości tych kontraktów, które oddawane są do Celtics. A ponieważ suma ich wychodzących kontraktów się z tym nie pokrywa to tutaj do gry wchodzi Bogans. Otóż ta suma wychodzących umów z Nets musi wynosić $26,633,906, a na ten moment brakuje im ok. $2.5 miliona. I ta dziura może zostać zalepiona właśnie przez Bogansa.

Nets wyślą go do Celtics poprzez sign’n’trade i właśnie dlatego cały ten transfer może zostać przeprowadzony dopiero 10. lipca, gdyż dopiero wtedy będzie można oficjalnie podpisywać nowe umowy z zawodnikami [UPDATE: strony będą musiały poczekać jeszcze kolejne dwa dni, bo dopiero 12. lipca miną trzy miesiące odkąd kontrakt z Nets podpisał Joseph, a dopiero po takim okresie będzie mógł on przejść do Bostonu]. Bogans zarabiał w zeszłym sezonie $1,2 miliona dolarów, a to jest za mało, by wszystko się zgadzało. Reguły nowego CBA mówią, że każda podwyżka większa niż 120 procent uruchamia tzw. zasadę base year compensation. I to dzięki niej spore pieniądze zarobi Bogans. Bowiem nieważne jaki podpisze nowy kontrakt, jedynie 50% tej umowy wlicza się do sumy kontraktów wychodzących. Dlatego, by spełnić wymogi Bogans będzie musiał zarabiać w przyszłym sezonie przynajmniej coś w okolicach $5 milionów dolarów, bo dopiero połowa z tego da kwotę wystarczającą, by transfer mógł się odbyć.

Keith Bogans

Na dodatek, przy podpisywaniu kontraktu na zasadzie sign’n’trade, zespół zobowiązany jest, by nowa umowa trwała co najmniej trzy lata. Oznacza to, że nowy kontrakt Bogansa będzie trwał trzy lata i jego wartość będzie wynosić ogółem ok. $15 milionów dolarów. Żeby jednak tak pięknie nie było, drugi i trzeci rok tej umowy będą prawdopodobnie niegwarantowane, co w praktyce oznacza, że Bogans tych kolejnych milionów nie zobaczy. Już sam jednak fakt, że w przyszłym sezonie zarobi $5 milionów dolarów musi być dla niego wielkim szczęściem, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że gracz ten nigdy wcześniej w karierze takich pieniędzy za jeden sezon nie zarobił, a dość powiedzieć, że podobną sumę zarobił w przeciągu czterech ostatnich lat.

To jednak nie koniec nieścisłości w tym całym dużym transferze. Otóż, może się okazać i jest to również prawdopodobne, że transfer ten zostanie podzielony na trzy mniejsze, co pozwoli Celtom na otrzymanie bardzo wartościowego trade exception. Jak? Największą sumę da im takie rozwiązanie:

  • Pierce i Terry za Wallace’a, Brooksa i Humphriesa
  • Garnett za Bogansa
  • Joseph jako gracz z minimalnym wynagrodzeniem, za którego Celtics nie oddają nikogo

Szczególnie ważny jest ten drugi punkt, bo to on generowałby trade exception o wartości ponad $7.3 milionów dolarów – byłaby to różnica między kontraktami Garnetta i Bogansa. Te miliony można by potem wykorzystać przy jakiejś wymianie, np. za gracza, który zarabiałby ok. $9 milionów dolarów. Chyba, że do wymiany takiej włączony zostałby ktoś jeszcze. Ważne jest to, że nie można wytransferować zawodnika i trade exception w zamian za innego zawodnika, lecz można wytransferować trade exception w zamian za zawodnika, a dopiero potem wytransferować zawodnika (lub zawodników) w zamian za kolejnego zawodnika. Na dodatek, trade exception musi być wykorzystane w ciągu roku od momentu jego nabycia, bo w innym razie odchodzi po prostu w niebyt. Warto podkreślić, że taki przywilej jest bardzo wartościowy i choć nie jest do końca pewne, że tak się właśnie stanie i Celtics otrzymają trade exception to jednak jeśli jest taka opcja, to bardzo prawdopodobne, że Ainge pracuje nad tym, aby tak rzeczywiście się stało.

Jakie jeszcze są korzyści z tej wymiany? Przede wszystkim Celtics prawdopodobnie zaoszczędzą pieniądze, gdyż przestaną płacić podatek od luksusu. Właściciele, a także sam Ainge, zdają sobie sprawę, że bez sensu jest płacić grube miliony na kontrakty zawodników, a do tego dawać jeszcze kilka milionów do władz ligi, gdy zespół nie walczy o najwyższe cele. Dlatego można się spodziewać, że Ainge będzie robił wszystko, by Celtics znaleźli się poniżej luxury tax, nawet jeśli będzie się to wiązało z pożegnaniem zawodników z umowami niegwarantowanymi – i pierwszy przykład właśnie mamy, gdy z zespołu odchodzi mający właśnie taką umowę Terrence Williams. Na dodatek, za sam fakt nie bycia ponad luxury tax także są spore przywileje. Nowe CBA zostało bowiem skonstruowane tak, by wynagradzać także te kluby, które nie przekraczają podatku od luksusu. Wynagradzać w sposób bardzo fajny, bo każdy klub, który znajduje się poniżej pewnego progu dostaje pieniądze od tych klubów, które się ponad tym progiem znajdują. A biorąc pod uwagę fakt, jak grube miliony ponad progiem są choćby Miami Heat czy Brooklyn Nets, to Celtics mogą liczyć na naprawdę fajne pieniądze, w przedziale od $3 do $5 milionów dolarów.

Z innych kwestii finansowych: transfer ten nie pozwoli Celtom na podpisanie umowy z którymś z wolnych agentów, ale taki przywilej dałoby im trade exception, bo wtedy mogliby pozyskać kogoś poprzez sign’n’trade. Dodatkowo, Gerald Wallace i jego ogromna umowa nie mogą zostać amnestiowane, gdyż Celtics nie mają do tego prawa i wydaje się, że nigdy nie wykorzystają tego przywileju, gdyż z obecnego składu mogliby to zrobić tylko w przypadku Rajona Rondo i Avery Bradleya, lecz takie rozwiązanie w obu przypadkach byłoby bezsensowne. Celtics mogą jednak rozłożyć kontrakt Wallace’a na kilka lat, tak by nie płacić mu co rok $10 milionów, lecz o wiele mniej, ale w dłuższym wymiarze czasowym (np. trochę ponad $4 miliony przez siedem kolejnych lat, co razem da równowartość $30 milionów).

I jeszcze w ramach przypomnienia: Celtics otrzymali od Nets trzy wybory w drafcie, tj. w roku 2014, 2016 i 2018. Liga zabrania oddawać wybory w dwóch draftach pod rząd. Jeśli chodzi o pick w naborze za rok to jest on bezpośrednio powiązany z transferem Joe Johnsona z Atlanta Hawks. I tak, Hawks mają prawo zamienić swój wybór z wyborem Nets (czyli od teraz wyborem Celtics), jeśli oni sami będą mieli niższy numer. Celtics mają podobne prawe w roku 2017, z tym że wtedy jeśli to Nets będą mieli lepszy, czyli wyższy wybór w drafcie, to Celtics – jeśli będą mieli gorszy, czyli niższy – będą mieli prawo zamienić te wybory. Natomiast wybory w latach 2016 i 2018 są niechronione, co oznacza, że nieważne jaki to będzie wybór, tak czy siak będzie od należeć do Celtów. To wszystko daje nam aż dziewięć wyborów w pierwszej rundzie kolejnych pięciu naborów:

  • 2014 – własny, via Brooklyn
  • 2015 – własny, via Los Angeles Clippers
  • 2016 – własny, via Brooklyn
  • 2017 – własny
  • 2018 – własny, via Brooklyn

To daje bardzo dobry kapitał na kolejne lata i choć wiele osób nie uważa, aby wybory w okolicach trzeciej dziesiątki były jakoś bardzo wartościowe to jednak są one w błędzie. Nowe CBA sprawiło, że wybory takie są naprawdę wartościowe i można je porównać jak do posiadania sporej ilości pieniędzy. Na dodatek, wydaje się że Nets długo z nowym składem nie pociągną i nie wiadomo, czy w 2016 lub też w 2018 wcale nie będą już zespołem walczącym o tytuł. Każdy z tych wyborów jest bardzo wartościowym orężem w ręku Ainge’a i może zdecydowanie pomóc przy jakiejś wymianie. Do tego, przyszłoroczny nabór ma być naprawdę bardzo mocny, a posiadanie dwóch wyborów w pierwszej rundzie tego draftu działa tylko na korzyść Celtics.

Warto przyjrzeć się też obecnemu rosterowi Celtics, który jednak nie będzie oficjalny do prawdopodobnie 10. lipca, czyli momentu, w którym możliwe będzie zrobienie wymiany z Nets. Jest to też ważna kwestia dla finansów zespołu, bowiem dopiero ostateczny zarys salary cap powie nam, czy Celtics będą w przyszłym sezonie nad czy też przed progiem luxury tax:

Zawodnik Kontrakt w sezonie 2013/14
Rajon Rondo $12,000,00
Courtney Lee $5,225,000
Avery Bradley $2,511,432
Jordan Crawford $2,162,419
Jeff Green $8,965,000
Jared Sullinger $1,365,720
Fab Melo $1,311,240
Shavlik Randolph $1,106,941
Kelly Olynyk $1,700,000
Brandon Bass $6,750,000
DJ White $1,027,424
Gerald Wallace $10,105,855
Kris Humphries $12,000,000
MarShon Brooks $1,210,080
Keith Bogans ok. $5,000,000
Kris Joseph $788,872
SUMA (około) $73.4

Suma $73.4 milionów dolarów daje Celtom o ok. dwa i pół miliona mniej, niż jeszcze na początku tego offseasonu, czyli z Garnettem, Pierce’em i Terrym w składzie. To jednak wciąż za dużo, aby zmieścić się pod górnym progiem salary cap, ale co ważniejsze to wciąż za dużo, by nie przekraczać luxury tax, które na przyszły sezon wynosi $70.3 milionów dolarów. Już wcześniej poruszałem tę kwestię i wiadomo, że naprawdę warto poniżej tego progu zejść, a już tym bardziej wydaje się być to logicznym rozwiązaniem, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że kolejny sezon ma być sezonem przejściowym. I tak już teraz z klubem pożeganł się Terrence Williams, który mimo że prezentował solidną grę to jednak po sezonie popadł w kłopoty z prawem i ostatecznie został przez Celtics zwolniony w ostatnim dniu zanim kolejna część jego umowy stawała się gwarantowana (ogółem miał zarobić w przyszłym sezonie prawie $1 milion dolarów). W składzie pozostało jeszcze trzech innych zawodników z niegwarantowanymi umowami (Randolph, White, Joseph), a jeśli dodamy do tego podpisanych niedawno m.in. Cole’a Iversona, Lamonta Jonesa czy Phila Presseya to wyjdzie nam, iż w zespole wciąż jest aż 19 zawodników. Bardzo prawdopodobne jest, że z drużyny odejdzie też DJ White, który podczas tych kilku miesięcy w Bostonie nie zdołał zaprezentować zbyt wiele. Nie wiadomo też, czy losu Williamsa nie podzieli Shavlik Randolph, który z tej trójki miał kontrakt najwyższy. Wiadomo natomiast, że Celtics mają czas do 1. sierpnia, bowiem dokładnie po tej dacie umowy Randolpha oraz White’a stają się gwarantowane.

Możliwe, że znajdzie się też kilku zawodników, którzy zachwycą podczas zbliżającej się ligi letniej, dzięki czemu uda im się dostać na obóz treningowy przed kolejnym sezonem, gdzie podjęte zostaną ostateczne cięcia w zespole. Rok temu wiązaliśmy małe nadzieje z osobą Dionte Christmasa, jednak ostatecznie nie znalazł się on w składzie Celtów na początku sezonu regularnego. Podobnie może być i tym razem, bo nie ma wątpliwości, że jeśli pożegnanie się z graczem jedynie uzupełniającym skład pozwoli Celtom na nie płacenie podatku od luksusu to Ainge zrobi tak, by Celtics tego podatku płacić nie musieli. Kolejnym wyjściem może też być sprowadzenie jednego, młodego i solidnego zawodnika w zamian za te wszystkie niegwarantowane umowy, czyli coś podobnego, co Celtics zrobili rok temu z Houston Rockets i pozyskali Courtneya Lee.

Może się też okazać, że Celtics będą bardzo aktywnie działać na rynku transferowym już teraz. W zasadzie można być tego pewnym. Ainge ma jeszcze półtora tygodnia na przygotowanie się i rozważenie innych opcji transferowych, tak by próbować wymienić Humphriesa czy Wallace’a (marzenie) zaraz po ich oficjalnym przybyciu do Bostonu. Już teraz mówi się, że Humphriesa chętnie widzieliby u siebie Charlotte Bobcats i byliby skłonni oddać Bena Gordona, ale nie jestem pewien, czy jest to satysfakcjonująca wymiana dla Celtics. Humphries i jego duży spadający kontrakt jest chyba najwartościowszym kąskiem dla Celtics, którzy mogą to bardzo dobrze wykorzystać. Są też kontrakty-udręki, czyli umowy Brandona Bassa (ponad $13 milionów za kolejne dwa lata), wspomnianego Lee, który rok temu był wartościowym zawodnikiem, a dziś jest balastem (ponad $16 milionów za kolejne trzy lata) i przede wsyzstkim umowa Geralda Wallace’a (ponad $30 milionów za trzy kolejne lata). Jasnym jest, że Ainge z chęcią pozbyłby się wszystkich tych kontraktów, by mieć jeszcze większe pole manewru do budowy nowego zespołu.

Kontrakty te nie są zachęcające i ciężko będzie je komukolwiek oddać, ale tutaj dużą rolę mogą odegrać te wybory w drafcie, które będą swoistym wabikiem dla innych zespołów i pomogą przekonać inne kluby do wzięcia przepłaconych umów. Ainge będzie mógł poszukać jakiejś gwiazdy lub też poziom-niżej-gwiazdy i spróbować wykombinować coś poprzez sign’n’trade (tutaj bardzo przydałoby się trade exception). Jeśli natomiast nie udałoby się pozbyć zbędnego balastu już teraz to Celtics z pewnością równie aktywnie będą działać przed trade-deadline. Możliwe – i takie rozwiązanie byłoby chyba wymarzone – że Celtowie będą chcieć spadających kontraktów, tak by mieć jak najwięcej miejsca w salary cap przed rozpoczęciem się wolnej agentury za rok.

Rondo vs Knicks

Na chwilę obecną wydaje się, że nowa drużyna opierać się będzie na dwójce Rajon Rondo – Jeff Green i to pomimo ostatnich plotek odnośnie potencjalnego odejścia Rondo do np. Dallas Mavericks. Każdy doskonale wie, że Rondo w zasadzie od zawsze pojawiał się w transferowych plotkach, a to dlatego, że Ainge zawsze słucha tego, co inne kluby mają mu do zaoferowania. I nadal będzie słuchać, bo jeśli pewnego dnia okaże się, że jego zdaniem dostaje on najlepszego zawodnika w wymianie to nie będzie miał skrupułów, by Rondo rzeczywiście wytransferować. Poza tym, mało realne jest, aby GM Celtów zdecydował się na jakieś ruchy względem Rondo już teraz. Bardziej prawdopodobne, jeśli w ogóle, jest to, że Ainge będzie handlował Rondo dopiero po jego powrocie, bo dopiero wtedy okaże się, jaką realną wartość ma 27-letni rozgrywający.

Czy poświęciłbyś Sullingera w wymianie, w ramach której Celtics pozyskaliby uznaną już gwiazdę?

Zobacz Wyniki

Loading ... Loading ...

Na tę chwilę wydaje się jednak, że Ainge zadecydował iż to właśnie wokół Rondo będzie budować skład i to Rondo będzie twarzą nowych Celtics. Pomagać będzie mu oczywiście Jeff Green, ale także i Avery Bradley oraz Jared Sullinger, czyli cztery podstawy, na których można zbudować coś naprawdę fajnego. Marzeniem byłaby powtórka z roku 2007, gdy Ainge do swojej gwiazdy (ówcześnie Pierce, teraz prawdopodobnie Rondo) dodał dwie kolejne, a Celtics z miejsca stali się faworytem do mistrzowskiego tytułu. Będzie to zadanie niezwykle trudne do wykonania, bo ciężko jest teraz znaleźć dwie takie gwiazdy, które mogłyby do Rondo dołączyć i sprawić, by ci znów liczyli się w walce o tytuł. Poza tym, ówczesne realia sprzyjały Celtom (Sonics i Timberwolves wtedy także rozpoczynali przebudowę i żegnali się ze swoimi liderami), dzięki czemu Bostończycy mogli pozyskać Garnetta oraz Allena.

Inną, ciekawą choć dość ryzykowną, opcją jest tankowanie, czyli walka o jak najwyższy wybór w drafcie. Jest to rozwiązanie ciekawe głównie dlatego, że przyszłoroczny draft ma opinię bardzo silnego i nie chodzi tutaj jedynie o przewidywany numer jeden, czyli Andrew Wigginsa. Sęk w tym, że Celtics nawet teraz nie są aż tak złym zespołem, by móc liczyć na bardzo wysokie miejsce w drafcie. Poza tym, jeśli draft to najpierw loteria, a jeśli loteria to również niepewność. Celtics już dwukrotnie próbowali tankować, ale dwa razy im się nie udawało (w 1997 mieli nawet gorszy bilans od San Antonio Spurs, ale to oni wybierali jako pierwsi i wybrali Tima Duncana; w 2007 celowali w Grega Odena lub Kevina Duranta, a ostatecznie nie mieli wyboru nawet w Top3) i już to pokazuje, że nawet będąc najgorszym w lidze niekoniecznie będzie się wybierać z pierwszym numerem w drafcie. Choć w sumie nawet wybór w pierwszej piątce mógłby dać Celtom nowego franchise-playera. W przypadku takiego rozwiązania, czyli celowania w draft, bardzo prawdopodobne, że Rondo poczekałby z powrotem aż do grudnia.

Jaki kontrakt zaproponowałbyś Bradleyowi?

Zobacz Wyniki

Loading ... Loading ...

Z drugiej jednak strony, tankowanie nigdy nie należy do łatwych i przyjemnych, a często jest też bardzo szkodliwe dla samych zawodników, szczególnie dla tych młodych. Jak bowiem rozwijać dobre nawyki i jak szlifować wolę walki, jeśli z góry zakładamy, że naszym celem jest draft, tak więc nie opłaca się grać na maksimum swoich możliwości, nie opłaca się grać twardo i przede wszystkim nie opłaca się wygrywać. Sporo będzie tutaj zależeć od trenera, bo jeśli Celtics rzeczywiście zdecydują się tankować to w jego kwestii będzie poukładanie wszystkiego w głowach młodych zawodników.

Jay Larranaga

Cały czas nie wiemy jednak, kto tym trenerem będzie, lecz już teraz można się spodziewać, że będzie to trener młody i bez większego doświadczenia. Zresztą, tych starszych odstrasza sam termin „przebudowa”. Wśród najmocniejszych kandydatów jest Jay Larranaga, czyli w zasadzie jedyny członek sztabu szkoleniowego, który w Bostonie pozostał. Cała reszta, w tym także lubiany i szanowany w Bostonie inny młody asystent, Ty Lue, powędrowała do Los Angeles za swoim mentorem, Dokiem Riversem. Larranaga pewnie również w tym gronie by się znalazł, gdyby nie fakt, że był jedyną osobą ze sztabu szkoleniowego, której kontrakt nie wygasał 30. czerwca 2012, lecz dopiero w roku kolejnym. 37-latek staje jednak przed ogromną szansą poprowadzenia zespołu NBA i wydaje się, że o wszystkim zadecyduje Liga Letnia w Orlando. To właśnie tam Ainge dostanie przynajmniej próbkę pracy Larranagi, który spróbuje pokazać, jak współpracuje z młodymi zawodnikami. Wśród innych kandydatów wymienia się innych asystentów, m.in. Davida Fizdale’a z Miami Heat czy J.B. Bickerstaffa z Houston Rockets, a także asystenta Gregga Popovicha w San Antonio, Bretta Browna, który podobno jest zainteresowany posadą w Bostonie, ale też jest chyba najpoważniejszym kandydatem do objęcia innego i ostatniego wolnego wakatu w lidze, czyli posady trenera 76ers. Wszystko w tej sprawie powinno okazać się po zakończeniu Ligi Letniej, ale na ten moment najbliżej stołka wydaje się być Larranaga.

To chyba tyle, jeśli chodzi o te kolejne miesiące. Pytań wciąż jest wiele, choć i tak mamy już nieco lepszy obraz, bo wiemy przynajmniej, że w przyszłym sezonie w barwach Celtics nie zobaczymy ani Pierce’a, ani Garnetta. I głównie dlatego będzie to sezon wyjątkowy, ale i cholernie trudny. Na dodatek, już za kilka godzin rozpocznie się kwiecień, a to oznacza, że rozpoczyna się też rynek wolnych agentów. Celtics nie są w grze o żadną grubą rybę, do dyspozycji mają jedynie niektóre wyjątki, ale wątpliwe jest, żeby zdecydowali się robić jakiekolwiek ruchy zanim transfer z Nets nie stanie się oficjalny. Mam nadzieję, że większość kwestii wydaje się teraz jasna, a jeśli nie to oczywiście czekam na pytania w sekcji komentarzy. W Bostonie rozpoczyna się nowa era, rozpoczyna się przebudowa. Ciężko jednak przewidzieć finałowy rezultat tej przebudowy i to, ile ona potrwa, dlatego można mieć tylko nadzieję, że Celtics niedługo z powrotem wrócą na szczyt. Bo przecież najpierw trzeba dosięgnąć dna, by się od niego odbić, a potem szybować ku górze.