Chyba już wiecie? Na całe szczęście, ta cała Docdrama jest już za nami i raczej nie przewidujemy żadnych zwrotów akcji. Teraz, gdy wiemy już, że Doc Rivers nie wróci na stanowisko trenera Celtics w przyszłym sezonie, na pierwszy plan wysuwają się postacie Kevina Garnetta oraz Paula Pierce’a, a w dalszej kolejności także i postać tego, kto zostanie nowym head coachem Celtów. Rivers natomiast spędził w Bostonie dziewięć całkiem udanych lat, jednak jego czas dobiegł końca – warto więc spojrzeć na wszystkie możliwe aspekty „transferu”, w ramach którego trener Rivers wylądował w słonecznym Los Angeles, a w Bostonie wylądował za to przyszłościowy wybór w drafcie w roku 2015.
Przez te kilkanaście dni wszystko było niejasne, pogmatwane i często nieprawdziwe. Można by pomyśleć, że zaplanowana na dziś konferencja prasowa z udziałem Danny’ego Ainge’a oraz Doca Riversa trochę rzeczy nam wyjaśni. Nie wiadomo jednak, czy obaj panowie będą na tyle szczerzy, by wyjawić wszystkie szczegóły tego całego zamieszania. A choć Adrian Wojnarowski sam w sobie jest chyba najwiarygodniejszym źródłem, to jednak jego źródła niekoniecznie muszą być takimi samymi, dlatego też na tę chwilą ciężko jest cokolwiek o tych szczegółach powiedzieć. Postaram się jednak zebrać to, co wiemy na pewno lub też czego jesteśmy prawie pewni lub też to, co pewne nie jest, a więc od nieznanych źródeł pochodzi:
- Doc Rivers został wytransferowany do Los Angeles Clippers w zamian za niechroniony wybór w pierwszej rundzie Draftu 2015. „Wytransferowany” to może złe słowo, gdyż na to nie pozwalają przepisy ligi, jednakże liga pozwala na to, aby w ramach rekompensaty za zwolnienie trenera przesłać w drugą stronę pick w drafcie, co też Clippers uczynili. Pick ten jest niechroniony, co znaczy, że nieważne, jakim numerem się on okaże, i tak trafi do Celtics.
- Rivers podpisał z Clippers trzyletnią umowę o wartości $21 milionów dolarów – tyle samo zarobiły, gdyby wypełniłby trzy pozostałe lata kontraktu podpisanego z Celtami w roku 2011. Bardzo prawdopodobne, że do Los Angeles wraz z Dokiem powędrują jego asystenci, Tyronn Lue oraz Kevin Eastman.
- Do Clippers nie trafi jednak najprawdopodobniej Kevin Garnett, gdyż liga już wcześniej zapowiedziała, iż nie zgadza się na takie rozwiązanie i każdą próbę przeprowadzenia transferu będzie łączyć z wymianą Doca i jednocześnie takie próby będą blokować. Zainteresowanie Garnetta dołączeniem do Clippers miało też podobno zmaleć i mówi się, że rozegra on jeszcze jeden sezon, a następnie przejdzie na emeryturę, by wrócić do Minnesota Timberwolves i tam objąć jakąś ciepłą posadę. Przypomnijmy, że Garnett ma jeszcze umowę na dwa lata wartą ponad $24 miliony dolarów, choć nie jest ona w pełni gwarantowana.
- Swoją ofertę za Riversa mieli też złożyć Denver Nuggets. Mówi się, że zrobili to nie raz, a nawet dwa razy – ostatni raz w minioną sobotę, oferując wybór w pierwszej rundzie draftu dla Celtów, a także będąc gotowym płacić Riversowi $7 milionów dolarów rocznie. Rivers był jednak zainteresowany tylko i wyłącznie posadą w LAC, a wcześniejsze doniesienia, że nie jest on już zainteresowany współpracą z Clippers były po prostu bujdą, by zmusić władze kalifornijskiego klubu do działania.
- Rivers miał też poinformować Ainge’a, podczas zapowiadanego sobotniego spotkania, iż zamierza on jednak wrócić na ławkę trenerską Celtics w przyszłym sezonie. To także była prawdopodobnie bujda, tym bardziej iż gdyby Rivers właśnie tego najbardziej chciał to nie byłoby tej całej szopki, lecz zamiast tego Doc już dawno określiłby się, iż ma zamiar nadal pracować w Bostonie. Jasne jest, że Rivers nie miał już sił i ochoty na przebudowę zespołu, a klub ucieszył się z powodu, iż nie będzie musiał płacić grubych milionów trenerowi, który nie jest w pełni zaangażowany i nie wkłada całego serca w to, co robi. Niemiłe byłe też zwodzenie Riversa, które sprawiło, że jeszcze nie tak dawno Ainge wszem i wobec ogłosił, iż Rivers zostaje. A ten, wciąż nic nie mówiąc, pojawiał się na przeddraftowych treningach i rozmawiał z Ainge’em o przyszłości klubu, stawiając Celtów pod ścianą do samego końca i zostawiają jak najmniej czasu na poszukiwania nowego coacha.
- Rivers jest trzecim trenerem w historii Celtics, który wygrał więcej niż 400 spotkań. W ciągu dziewięciu lat na bostońskiej ławce trenerskiej odniósł on 416 zwycięstw, a więcej od niego mają tylko Tommy Heinsohn oraz Red Auerbach. Największym sukcesem jest oczywiście mistrzowski tytuł zdobyty w roku 2008 po wygranej 4-2 z Los Angeles Lakers.
- Gdy Doc podpisywał nową umowę w 2011 roku, dodajmy: umowę pięcioletnią, mówił, iż chce być jak Popovich czy Sloan, czyli ludzie, którzy wiążą się z jedną organizacją na bardzo długi czas. Mówił też, że choć przebudowa to zadanie niewdzięczne to się go podejmie. No i niejednokrotnie mówił też gloryfikujące „I’m a Celtic”. Niektóre źródła mówią jednak, że nie takie były intencje Doca przy podpisywaniu tej umowy, a władze Celtics doskonale o tym wiedziały. Nie wiadomo, jak było naprawdę i co kierowało zarówno Celtami, jak i Riversem w owym czasie.
Rivers, tak czy siak, zostanie prawdopodobnie wybuczany przy powrocie do TD Garden głównie dlatego, że po dziewięciu latach mówienia o lojalności oraz wprowadzenia czegoś na kształt legendarnego już Ubuntu, wolał gonić za pierścieniem w Los Angeles razem z Chrisem Paulem, aniżeli próbować dalej z Celtami. Faktem jest też jednak, że podczas swojego pobytu w Bostonie był on człowiekiem wielkim i Celtem prawdziwym, który przez jeden proces przebudowy już przecież przeszedł. Za to mu wielka chwała i wielki respekt, szkoda tylko, iż w taki sposób się to skończyło. Tracimy bowiem szeroko respektowanego trenera, który samą swoją osobą przyciąga zawodników. Który był świetnym mówcą, miał genialny uśmiech i równie genialne kontakty z mediami i zrobił niesamowicie dużo nie tylko dla Celtics, ale i dla całego miasta. I głównie dlatego to jego przejście do Clippers oraz wcześniejsze zastanawianie się nad ewentualnym powrotem do Bostonu jest tak szokujące i kłuje serca bostońskich kibiców.
Mimo tego wszystkiego, czy się komukolwiek podoba to, w jaki sposób odszedł, czy też się komuś nie podoba – należy mu oddać szacunek za ciężką pracę, jaką tutaj wykonał i za poświęcenie podczas tych dziewięciu lat. Będziemy tęsknić Doc, za wszystko dziękujemy i życzymy powodzenia (tylko w przyszłym sezonie, bo lepiej, gdyby Clippers w 2014/15 jednak tankowali). Wiedz jednak, że damy radę bez ciebie.
Teraz można więc podsumować całą tę wymianę – w zamian za trenera, który nie chciał tutaj być otrzymaliśmy wybór w pierwszej rundzie draftu. Ktoś mógłby powiedzieć, że to Clippers są wygranymi, bo za zatrzymanie swojego lidera – Chrisa Paula – i świetnego trenera oddali jedynie wybór w drafcie. Ktoś inny mógłby powiedzieć, że to Celtics wygrali na tej wymianie, gdyż otrzymali przynajmniej cokolwiek za odejścia Doca – w przypadku, gdyby zdecydował się on odejść do TV to Celtics zostaliby z pustymi rękoma. Kto miałby więc rację? Oba kluby są wygranymi tej transakcji, szkoda tylko, że to wszystko musiało tyle trwać…
Wydaje się, że Danny Ainge rozpoczął tym samym kolekcję pewnych własności, kapitałów, które potem będzie chciał użyć przy przebudowie. Wiadomo bowiem, że wielkie, największe gwiazdy ligi same kontraktu z Celtami nie podpiszą. Jeśli Bostończycy znów chcą zbudować superdrużynę to będzie się musiało to odbyć na zasadach podobnych, co w roku 2007. Na ten moment Celtowie są jednym z niewielu zespołów, którzy cały czas są w posiadaniu wyboru w pierwszej rundzie draftu w kilku kolejnych naborach (a w 2015 nawet dwóch). Do tego, z wyjątkiem draftu nadchodzącego, mają przynajmniej po jednym wyborze w drugiej rundzie, a przy naborach w latach 2014, 2015 i 2017 nawet po dwa. Daję to całkiem sporą sumę kapitału, która w przyszłości może się bardzo przydać. A jeśli dodamy do tego podstawy drużyny w postaci wciąż młodych Rajona Rondo, Jeffa Greena oraz Avery Bradleya i Jareda Sullingera to mamy całkiem niezły start do przebudowy.
Potrzebny jest też jeszcze trener i jeśli chodzi o sam moment to odejście Riversa wcale nie było w takim złym czasie. Celtics tak czy siak zmierzali do nieuchronnej przebudowy, a płacenie $7 milionów dolarów za sezon komuś, kto nie do końca chciał się tego podjąć nie miało sensu. Teraz Celtowie mogą nieco zaoszczędzić i w tej dziedzinie, gdyż na ten moment nie są zespołem kalibru mistrzowskiego i nie potrzebują tego rodzaju trenera. Prawdopodobnie zatrudnią trenera młodego i jeszcze niedoświadczonego, gdyż można się spodziewać, iż większość trenerów doświadczonych również nie będzie chciała podejmować się przebudowy. Wśród kandydatów wymienia się głównie Briana Shawa, byłego Celta, a ostatnio asystenta w Indiana Pacers, a także Davida Fizdale’a z obozu Miami Heat.
Ainge musi też w najbliższych dniach podjąć decyzję, co zrobić z kontraktem Paula Pierce’a. W obliczu odejścia Riversa, ale prawdopodobnego pozostania w zespole KG, Ainge może próbować poszukać za tę dwójkę kolejnego kapitału, prawdopodobnie w postaci pierwszorundowych wyborów w drafcie plus ewentualnie młodych zawodników. Na ten moment wykup umowy za $5 milionów dolarów, który musiałby mieć miejsce do 30. czerwca, wydaje się być coraz mniej prawdopodobny, jednakże zainteresowanie Pierce’em jest wokół ligi całkiem spore, szczególnie, że Paul cały czas może być ciekawą i efektywną trzecią opcją w liczącym się zespole. Pytanie, czy nie lepiej, aby Paul był tą opcją w Bostonie i po prostu wypełnił swój kontrakt, a wraz z jego zakończeniem zakończył też karierę. No chyba, że Pierce chce jeszcze zawalczyć o ten drugi pierścień.
No to po Docdramie… Najlepszym tego aspektem jest sam fakt, że to się już po prostu skończyło. Nie chodzi o koniec ery Riversa w Bostonie, ale o koniec całej tej transferowej sagi, która powoli przyprawiała już o mdłości. Decyzja Riversa była pierwszym klockiem domino, który pociągnie za sobą kolejne, jednakże musimy jeszcze trochę poczekać, by zobaczyć, jakie te kolejne klocki będą. Możliwe jest też, że Pierce i Garnett po prostu dograją kolejny sezon w Bostonie pod wodzą nowego trenera, a potem wspólnie zakończą karierę dając Celtom spore możliwości finansowe po zakończeniu sezonu 2013/14. Możliwe są też inne rozwiązania, ale wszystkiego dowiemy się w swoim czasie. Pewne jest, że przed nami nowa era w Bostonie, już na pewno bez Doca Riversa.