PS: Avery Bradley

Sezon dla Celtów już się skończył, większość zawodników już od dawna spakowana na ryby, dlatego można krótko podsumować ich grę i to, jak spisali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Z pewnością nie był to sezon łatwy, a w większości miesięcy Celtics spotykali kolejne trudności na swojej, i tak wyboistej już, drodze. Głównie dlatego był to sezon pełen rozczarowań, który zakończył się porażką już w pierwszej rundzie. Żeby ocenić tę kampanię trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, jakie były oczekiwania, co do danego zawodnika przed sezonem, jak spisał się on w RS, a co pokazał w fazie posezonowej. Jako kolejny – Avery Bradley, który sezon rozpoczął dopiero wraz z nowym rokiem kalendarzowym.

PRZED SEZONEM:

Bradley był jednym z głównych faktorów świetnej postawy zespołu w drugiej połowie sezonu 2011/12, a w playoffach odgrywał bardzo fajną rolę, póki nie wypadł z gry z powodu kontuzji obu barków. To niestety zabrało Celtom dobrego obrońcę na Dwyane’a Wade’a, gdy ci mierzyli się z Miami Heat w finale konferencji. Bradley liczył jednak na rewanż w kolejnym sezonie, z tym że najpierw musiał przejść długą rehabilitację, która zakończyła się dopiero na przełomie listopada/grudnia, a Bradley pierwszy mecz sezonu regularnego rozegrał dopiero na początku roku 2013.

SEZON REGULARNY:

Bradley wrócił i od razu wróciła dobra obrona Celtics, która w 30 poprzednich meczach wyglądała jak obrona nie-Celtics. Sam Bradley był jednym z lepszych obrońców w NBA, za co został wyróżniony wyborem do drugiej piątki na koniec sezonu regularnego. To, że Avery jest dobrym obrońcą wiedzieliśmy jednak od dłuższego czasu. Niestety, tak jak dobrym był obrońcą, tak w większości czasu odwrotnie wyglądał w ofensywie. Nieraz zdarzały się spotkania fatalne ze skutecznością grubo poniżej dobrego poziomu, a wszystko utrudniła jeszcze kontuzja Rondo, przez którą Bradley często musiał robić to, czego nie lubi albo może raczej nie do końca potrafi. Rozgrywać. Ostatecznie notował średnio 9 pkt (40% FG, 31.7% 3PT) oraz nieco ponad 2 zbiórki i 2 asysty w 29 minut gry.

PLAYOFFS:

Sześć spotkań, tylko kilka minut dobrej gry. Tak te playoffy w wykonaniu Bradleya wyglądały i choć ogółem był jednym z najsłabszych ogniw, to jednak w końcowych minutach G6 pokazał, dlaczego go uwielbiamy. Trzeba go także usprawiedliwić, że sporo czasu zmuszony był spędzać na nieswojej pozycji, a przypomnijmy, że efektywny Bradley to Bradley obok Rondo, a nie w miejscu Rondo.

OCENA: 3+

Ocena spadła na tróję oczywiście za playoffs, natomiast jeśli wziąć pod uwagę wiek, zarobki, okoliczności oraz oczekiwania i wpływ na zespół, to wcale tak źle nie było, stąd też ten plus (a początkowo miało być nawet 4-). Bradley także należał do grona zawodników, którzy o wiele za mocno odczuli brak Rondo, mimo tego jednak zeszły sezon był dobrym okresem na przetarcie kolejnych szlaków i przygotowanie się na kolejne kampanie.

CO DALEJ?

Bradley już teraz jest jednym z lepszych obwodowych obrońców w NBA, ale cały czas ma spore problemy w ofensywie. W zeszłym sezonie zanotował spory regres, jeśli chodzi o skuteczności z gry (z 50% w 11/12 do 40% w 12/13) oraz zza łuku (z 40% w 11/12 do 31% w 12/13), ale trzeba wziąć pod uwagę, że był po dwóch operacjach barków, bez normalnego obozu przygotowawczego, a na dodatek po kontuzji Rondo to on musiał przejąć sporo obowiązków rozgrywającego. Głównie dlatego kolejny sezon powinien być o wiele lepszy, szczególnie jeśli Bradley solidnie przepracuje lato, a tego możemy być pewni – tym bardziej, jeśli Avery narzekał, że nikt w zespole nie zgodził się na wspólne letnie treningi, bo Bradley nawet latem pracuje tak mocno, jakby to od niego zależało oświetlenie stanu Massachusetts.