PS: Rajon Rondo

Sezon dla Celtów już się skończył, większość zawodników już od dawna spakowana na ryby, dlatego można krótko podsumować ich grę i to, jak spisali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Z pewnością nie był to sezon łatwy, a w większości miesięcy Celtics spotykali kolejne trudności na swojej, i tak wyboistej już, drodze. Głównie dlatego był to sezon pełen rozczarowań, który zakończył się porażką już w pierwszej rundzie. Żeby ocenić tę kampanię trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, jakie były oczekiwania, co do danego zawodnika przed sezonem, jak spisał się on w RS, a co pokazał w fazie posezonowej. Jako trzeci – Rajon Rondo, którego kontuzja pogrzebała nadzieje Celtics na coś więcej.

PRZED SEZONEM:

Rondo miał być liderem nowo zbudowanej drużyny, w której było dziewięciu nowych zawodników. Miał bowiem za sobą fazę posezonową, podczas której spisywał się wręcz wyśmienicie, będąc jednym z najlepszych graczy w okresie kwietnia-maja-czerwca. Oczekiwania były więc jasne i spore, choć i tak wszyscy wiedzieliśmy, że jeśli czas Rondo ma nadejść, to znów będzie to dopiero w fazie playoffs.

SEZON REGULARNY:

Jego postawę jako lidera można ocenić jako średnią, bo zespół nie spisywał się tak, jak tego oczekiwaliśmy. Oczywiście, nie można zrzucać całej winy na niego (bo to przecież nie jego wina, że Jason Terry, czy Courtney Lee do tej pory nie odnaleźli się w Bostonie), jednakże z drugiej strony Rondo swoje za uszami też ma – chodzi tutaj przede wszystkim o odpuszczanie w obronie, tak jakby Rondo czekał na powrót Bradleya. Sporo było też pisane o sławnej serii Rondo, podczas to której w każdym kolejnym meczu miał 10+ asyst. Zakończyła się ona pamiętną bójką w meczu przeciwko Nets. I tak źle, i tak niedobrze. Mimo tego wszystkiego, Rondo nadal potrafił przejmować mecze, robiąc na parkiecie rzeczy niesamowite (jak w spotkaniu z Chicago Bulls, kiedy to zdobył 30 pkt i 7 ast), ale to często nie wystarczało wobec słabszej postawy kolegów. Sezon Rondo – i jak się później okazało także Celtics – został pogrzebany pod koniec stycznia, gdy Rajon zerwał więzadło w koszmarnym meczu z Atlanta Hawks. Mimo tego, Rondo i tak utrzymał najwyższą średnią asyst w całej lidze (11.1), dodając do tego średnio 13.9 punktów przy dobrej skuteczności z gry (RR pomimo tylko 38 meczów miał także najwięcej triple-doubles). Należy też dodać, że w tych 38 spotkaniach, w których Rondo wystąpił, widać było wyraźną poprawę rzutu.

PLAYOFFS:

Rondo w playoffs nie wystąpił i choć niektórzy sądzili, że Celtics mogą być bez niego lepsi, to jednak rzeczywistość to wszystko brutalnie zweryfikowała. Rondo był drużynie potrzebny, tym bardziej że w playoffach od zawsze wchodzi na wyższy poziom. Bez niego, Celtowie polegli w pierwszej rundzie z New York Knicks, podczas gdy ich atak wyglądał tak, jakby kierowała nim drużyna z podstawówki.

OCENA: 4-

Ocena za sam sezon regularny, choć patrząc na to, jak Celtics spisali się w fazie posezonowej, to można by też wystawić Rondo ocenę za playoffs, biorąc pod uwagę, jak odczuwalny był jego brak. Minus za spore niedociągnięcia w obronie, których gracz wybierany do najlepszych defensywnych piątek zdecydowanie powinien się wystrzegać. Nie zapominajmy też, że zerwane więzadło uniemożliwiło Rondo pierwszy w karierze występ w Meczu Gwiazd od pierwszej minuty.

CO DALEJ?

Rondo już od paru miesięcy przechodzi żmudną rehabilitację – patrząc na Derricka Rose’a można mieć pewne obawy, choć z drugiej strony jeśli spojrzy się na Imana Shumperta, to te obawy można powoli ignorować. Każdy taki uraz jest jednak przyjmowany zupełnie inaczej przez każdy organizm, co oznacza że kontuzje takie mają charakter indywidualny. Według ostatnich raportów Rondo ma się dobrze, a rehabilitacja idzie w dobrym kierunku i ma on być gotowy na obóz treningowy przed kolejnym sezonem. Byłoby wyśmienicie, tym bardziej że w kolejnym sezonie gra Celtics ma się opierać na Rondo jeszcze mocniej. Z tym, że rozgrywający będzie potrzebował trochę czasu, aby dojść do swojej optymalnej formy, szczególnie po takiej kontuzji. Dlatego też w kolejnym sezonie nie powinniśmy się spodziewać żadnych cudów. Zaskoczyć nas może jedynie Danny Ainge, choć to, że jest on w stanie wytransferować każdego gracza zaskoczeniem być nie powinno.